Trzy lata temu, 5 czerwca zmarł w Domu Sercanów przy Saskiej 2 w Krakowie ks. kard. Stanisław Nagy SCJ. Został pochowany w krypcie Sanktuarium Jana Pawła II na Białych Morzach. Jego zawołaniem z herbu kardynalskiego były słowa: W Tobie, Serce Jezusa, swą ufność złożyłem.
Na jego pogrzebie ktoś trzymał tablicę za napisem: „Kardynał Stanisław Nagy – żył wiarą, nauczał wiary, bronił wiary żył wiarą, nauczał wiary, bronił wiary”. To jakby streszczenie jego życia i działalności. Zabierał głos w ważnym dla życia Kościoła i Ojczyzny momencie.
Był do końca swych dni wiernym słowom, jakie wypowiedział w dniu konsekracji na biskupa w Katedrze Wawelskiej, że uczyni wszystko, by być wiernym Kościołowi świętemu i miłości dla ukochanego Ojca Świętego.
W swym testamencie napisał: „Liczę na głęboko przeżywaną zawsze tajemnicę Bożego Serca zespoloną z tajemnicą Jezusa Chrystusa Wcielonego Boga, które to tajemnice były głównym tematem mojego kapłańskiego i profesorskiego przepowiadania. Stanowiło ono wyraz mojego głębokiego przekonania i niezłomnej wiary”.
-----------------------------------------------------
Homilia abp. Józefa Michalika podczas Mszy św. pogrzebowej kard. Stanisława Nagy’ego – 11 czerwca 2013. R.
W przeczytanej przed chwilą Ewangelii (Mt 11, 25-30) Pan Jezus po wygłoszeniu pochwały św. Jana Chrzciciela i jego trudu w głoszeniu Królestwa Bożego na ziemi nie omieszkał także zauważyć niebezpieczeństw, na jakie narażają się ludzie zarozumiali, odrzucając szansę przyjęcia zbawienia. Umyka im bowiem fakt, że inicjatywa zbawienia pochodzi od Pana nieba i ziemi, który ma upodobanie nie w bogatych, roztropnych i mądrych, nie w oklaskiwanych i cenionych, ale w zwyczajnych ludziach pokornego serca.
I tylko człowiek szczery, autentycznie prostego serca jest w stanie przyjąć Boże objawienie; tylko takiemu Jezus objawi Ojca, pozwoli mu poznać, kim jest Ojciec, czyli wprowadzi go w Tajemnicę Trójcy Świętej – wielka to obietnica i szansa fascynującej przygody, której etapami są przyjaźń z Jezusem, Jego pomoc, pokrzepienie i ukojenie w utrudzeniach życiowych i wreszcie przejście do domu Ojca, gdzie jest mieszkań wiele przygotowanych nam od założenia świata. Ale Królestwo Boże dostępne jest dla tych, którzy w jakiś sposób zdołali upodobnić się do Jezusa, uczyli się od Niego, który jest cichy i pokorny sercem, i nie stracili Go z oczu, ilekroć był głodny i spragniony, samotny, chory, uwięziony czy potrzebujący pomocy.
Całe chrześcijańskie powołanie jest wezwaniem do uwielbienia Boga i miłości bliźniego i to takiej miłości, jakiej wzór zostawił nam Jezus.
Wiara jest darem, łaską – powie nam teologia, którą można przyjąć lub pominąć i odrzucić. Przyjęcie daru staje się szansą wejścia w nową rzeczywistość, jakże często nieznaną, może zadziwiającą bogactwem nowych tajemnic, ale i wymagań. Wiara wiele wyjaśnia, pobudza rozum i wolę, uruchamia i poszerza ludzką miłość, ale i rodzi jeszcze więcej pytań. Jednakże sprawia, że w szukaniu odpowiedzi człowiek już nigdy nie jest sam.
Jednym z tych ważnych i trudnych pytań jest pytanie o cel życia ludzkiego, o życie po śmierci, o transcendencję, nadprzyrodzoność. Odpowiedzi szukamy najchętniej u samego Jezusa. Odpowiedzią jest Jego śmierć i zmartwychwstanie, ale czy zawsze łatwo jest przyjąć Jego wyjaśnienia, zwłaszcza, kiedy łączą się z wymaganiami? Tymczasem każde nowe życie i każda śmierć stawia nas przed perspektywą nowości i potrzeby otwarcia się, wejścia w tajemnicę, która zaledwie się przed nami uchyla.
Ojciec Święty Franciszek w czasie tegorocznej homilii w Wigilię Paschalną, rozważając reakcję niewiast oraz apostołów na śmierć i zmartwychwstanie Jezusa zauważył: Nowość często budzi w nas lęk, także nowość, którą przynosi nam Bóg, nowość, jakiej Bóg od nas oczekuje. Jesteśmy jak apostołowie z Ewangelii; często wolimy się trzymać naszych pewności, zatrzymać się przy grobie, z myślą o zmarłym, który ostatecznie żyje jedynie w pamięci historii… Boimy się niespodzianek Boga! On zawsze nas zaskakuje! … nie zamykajmy się jednak na nowość, którą Bóg pragnie wnieść w nasze życie! (30.03.2013).
Spróbujmy zatem także na nasze życie i na naszą śmierć spojrzeć nowym wzrokiem. Spójrzmy też na śmierć naszych bliskich w nowy sposób. Bo śmierć otwiera nowy etap historii człowieka, każdego człowieka. Widzieliśmy to i ciągle jesteśmy świadkami, jak żyje bł. Jan Paweł nowym życiem po swojej ziemskiej śmierci. A dziś widzimy, jak w to nowe życie wchodzi przyjaciel naszego błogosławionego Papieża śp. Ks. Kard. Stanisław Nagy.
Jan Paweł II wśród wielu darów miał i ten, że wyzwalał przyjaźń i to taką, która mobilizowała do wysiłku na rzecz dobra, która wiązała z nim nowymi więzami we wspólnym trudzie na rzecz prawdy i w walce o wierność wartościom. W ten sposób wokół naszego Papieża gromadziło się wielu przyjaciół świeckich i duchownych. Ale przyjaźń ze śp. Kard. Stanisławem Nagy’m, podobnie jak z ks. prof. Tadeuszem Styczniem, była mu potrzebna znacznie głębiej i mocniej, bo bez niej jego pontyfikat byłby inny, uboższy.
Kim zatem był – według ludzkiego spojrzenia - śp. Ks. Prof. Stanisław Nagy?
Urodził się 92 lata temu w Bieruniu Starym w śląskiej, górniczej rodzinie. Był najmłodszy z sześciorga rodzeństwa, jego matka zmarła, gdy miał cztery lata, ale atmosfera tej śląskiej rodziny była zawsze wrażliwa na to, co katolickie i polskie. Jego ojciec i bliscy brali udział w powstaniach, walcząc o przynależność Górnego Śląska do Polski. To była atmosfera, którą oddychał, to była szkoła jego życia.
Kard. Stanisław Nagy to wybitna postać Kościoła w Polsce, należy do pokolenia, które niosło w sobie kilka epok, ich młodzieńcze ideały egzaminował i hartował ciężki okres II wojny światowej, a każda wojna jest wymierzona przeciwko człowiekowi i dlatego staje się okresem deptania praw ludzkich i Bożych. Nigdy nie jest łatwo przechodzić suchą nogą po zaminowanych bagnach nienawiści. Po okresie nazizmu przyszedł na naszą Ojczyznę czas zafałszowania komunistycznego i kolejne zmagania o wolność, prawdę i sprawiedliwość.
Młody Stanisław Nagy, podobnie jak jego starszy brat Franciszek, wstąpił do Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego w Krakowie i tu 8 lipca 1945 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Stanisława Rosponda. Z Krakowem pozostał związany do końca życia, mimo że wkrótce miał rozpocząć studia na KUL, gdzie uzyskał wszystkie możliwe stopnie naukowe.
Stosunkowo wcześnie, jak na tamte warunki, bo w roku 1968 uzyskał tytuł docenta, czyli samodzielnego pracownika naukowego, co w czasach dozowanej wobec Kościoła Katolickiego i jego Katolickiej Uczelni wolności nie było proste ani łatwe.
Ks. prof. Nagy reprezentował sobą poważny warsztat naukowy i był – jak wspominają jego uczniowie – nauczycielem i mistrzem solidnym, ale wymagającym. Wiedział bowiem, że racjonalna troska o fundamenty wiary jest dla każdej religii sprawą pierwszorzędnego znaczenia. Wiedział też, że rozum i wiara nie sprzeciwiają się sobie, ale wspierają wzajemnie, wyrastając z jednego źródła prawdy. Tej przyrodzonej, sprawdzalnej umysłem myślącego człowieka i tej wiecznej, nadprzyrodzonej, której źródłem jest Bóg. To przecież Pan Jezus powiedział o sobie, że jest Prawdą, Drogą i Życiem.
Miłość do Prawdy dodawała kolejne motywy ku jej obronie, a nawet pomagała w promocji licznych szkół powoływanych do istnienia na KUL: szkole teologicznej, której służył Ks. Nagy, ale i szkole filozoficznej, której jednym z wybitnych przedstawicieli był Ks. Karol Wojtyła, z którym już w tamtych czasach nawiązał bliski, przyjazny kontakt.
Profesorowie KUL i ATK w Warszawie z tamtych lat to nie tylko wybitni naukowcy, ale jakże często giganci ducha, którzy nie tylko ratowali Kościół w Polsce przed zepchnięciem go na margines życia intelektualnego i kulturalnego, ale przez solidny warsztat pracy sprawili, że wykształcenie duchowieństwa w Polsce, a potem (odkąd stało się to możliwe) także wykształcenie katolickiego laikatu, nie ustępowało innym krajom wolnego świata, często je nawet dystansując.
Z wdzięcznością i w duchu wierności prawdzie trzeba dziś o tym powiedzieć, żegnając jednego z tych wybitnych ludzi nauki teologicznej Kościoła Katolickiego.
Ci ludzie mieli odwagę nie pytać o to, o czym wszyscy mówią, ale o to, o czym milczą. W oparciu o Ewangelię tworzyli hierarchię wartości i konsekwentnie przez całe życie jej bronili. Tajemnicą ich oddziaływania było to, że w sprawach wiary wiele nie tylko wiedzieli, ale tą wiarą żyli, dzielili się nią i dawali świadectwo, że Jezusa spotkali osobiście i spotykali nieustannie na różnych drogach swego życia.
Przejście na emeryturę nie osłabiło woli życia i działania Księdza prof. Kard. Nagy’ego a nominacja biskupia i kardynalska dodała jeszcze rumieńców jego woli życia i pracy dla Kościoła, za który poczuł się teraz w nowy sposób odpowiedzialny. Póki zdrowie pozwalało brał udział w Konferencjach Episkopatu, zabierał głos, dając świadectwo swojej wrażliwości.
Ciągle szukał sposobu życia i nie ustawał w aktywności, nawet gdy to życie było już mocno utrudnione i prawie niemożliwe. Pisał, wygłaszał przemówienia i referaty, pokazywał się z coraz ciekawszej strony, jakby niósł w sobie tajemnicę, wiedzę głębszą o życiu, o tym, co dobre i złe, co niebezpieczne dla Kościoła i narodu. Całym sercem angażował się w aktualne wydarzenia i dlatego z niepokojem o szeroką wolność środków przekazu bronił Radia Maryja i telewizji TRWAM. Korzystał z każdej okazji, żeby docenić wartość ich posługi.
Wiedział, czuł to całym sobą, że prawdziwe współczesne zderzenie cywilizacji nie nastąpi między Wschodem i Zachodem, ale między Zachodem i Post – Zachodem, czyli wewnątrz samego Zachodu, czego jesteśmy przecież świadkami i to na co dzień naszego życia. Śp Ks. Kard. Nagy nie bał się tej sytuacji, ale wiedział, że trzeba budzić zdrowe siły, drzemiące w ludziach i w narodzie.
Może warto przypomnieć sobie przynajmniej niektóre z jego serdecznych ostatnich myśli, pisanych niepokojem o los Kościoła, któremu służył całym sercem i o los narodu, którego życie jak każdy Polak nosił w sobie.
W wywiadzie z marca zeszłego roku mówił: Śledząc sytuację w Polsce, pragnę podkreślić dwie zasadnicze sprawy, ogromnie ważne dla przebudzenia katolików w Polsce. Przede wszystkim każdy z nas musi solidnie znać swoją wiarę, znać chrześcijaństwo… poznać, co mówi Kościół, co mówi do nas Ojciec Święty a mówi o nowej ewangelizacji, bo myśmy utracili starą wiarę!
Miłość do Ojczyzny dla nas Polaków, to przez wieki było coś bardzo ważnego. Patriotyzmowi też zawsze przewodził Kościół, który go uczył i osłaniał, będąc zawsze z narodem.
Niepokoił się o katechezę w szkole i próby spychania jej na margines nauczania i wychowania dzieci i młodzieży. Mówił: Wychowanie religijne to jeden z najbardziej istotnych obowiązków rodziny i jej przedłużenia to jest szkoły… jeszcze w Polsce sanacyjnej komuniści robili wszystko, ażeby wychowanie katolickie zostało podminowane. Kiedy przyszła komuna, to pierwszą rzeczą było wyrzucenie konkordatu, zdeptanie prawa do ochrony życia i wyrugowanie katechezy ze szkoły.(1.09. 2012)
Dziękujemy dziś Panu Bogu za piękne kapłaństwo śp. Kardynała Stanisława Nagy’ego, kapłaństwo wypełnione codzienną troską o uświęcenie świata, modlitwą uwielbienia Boga i wynagradzania za zło i grzechy ludzi. Było też troską o przyjście Królestwa Bożego do ludzkich serc, walką o prawo Boga do obecności w życiu ludzi i całych społeczności, ale nasz Profesor, jako teolog fundamentalny z pewnością by dodał, że kapłaństwo to także udział w funkcji prorockiej Chrystusa, a prorocy zawsze są potrzebni, aby przypominali nam prawdy, o których wolelibyśmy raczej zapomnieć, aby mówili jak wyglądają dzisiejsze sprawy, o których wolelibyśmy nie mówić, a nawet udawać, że ich nie widzimy i nie słyszymy. Dziękujemy Ci Księże Kardynale Stanisławie za to, że pokazałeś pełne piękno kapłaństwa służebnego, przydatnego Bogu i ludziom i z całą ufnością polecamy Cię dziś Miłosiernemu Jezusowi, który niech przyjmie Cię do swojej chwały i niech On Sam będzie nagrodą za Twoje godne i piękne życie.