Jest dużo smutku i łez. Ale jest też nadzieja, że ta wojna wreszcie się skończy. To były najważniejsze życzenia podczas Bożego Narodzenia.
Ksiądz Piotr Chmielecki, sercanin, od lat pomaga potrzebującym w różnych zakątkach świata. Razem z Sercańską Rodziną Misyjną wsparli już wielu czekających na pomoc. Kiedy więc Rosja barbarzyńsko zaatakowała Ukrainę, było oczywiste, że i tu trzeba ruszyć z pomocą. Niedawno właśnie wrócił z Ukrainy.
Pomoc jak najbliżej frontu
Sercanie służą na Ukrainie w sześciu parafiach. Pięć jest pomiędzy Lwowem a Żytomierzem, a jedna w Irpieniu, koło Kijowa. W grudniu zeszłego roku ksiądz Piotr razem z księdzem Maciejem załadowali dwa busy i pojechali z pomocą na wschód, gdzie trwa wojna. Ksiądz Piotr był już na Ukrainie przed Wielkanocą. – Wtedy jeszcze na drogach pełno było punktów kontrolnych – opowiada. – Ukraińskie wojsko i terytorialsi sprawdzali, kto porusza się po kraju. Czy nie ma na przykład rosyjskich dywersantów, którzy sialiby niepokój. Zatrzymywali nas często i sprawdzali, kim jesteśmy i co wieziemy. Dziesięciu facetów z karabinami – to robiło wrażenie. Musieliśmy pokazywać dokumenty, otwierać pakę. Nieraz widząc, że jedziemy z pomocą, sami prosili o wodę czy o cukier. Potem, gdy jeździliśmy w różne miejsca na Ukrainie, zawsze mieliśmy coś przygotowane dla żołnierzy. W grudniu ksiądz Piotr planował dojechać z pomocą jak najbliżej linii frontu. – Tam ludzie żyją bez prądu i gazu – mówi kapłan. – Chcieliśmy dotrzeć do Chersonia, niedawno wyzwolonego przez Ukraińców, ale w Kijowie karmelici nas przestrzegli, że to nie jest jeszcze dobry czas, że wciąż spada tam dużo bomb. I rzeczywiście, następnego dnia na Chersoń spadło znowu kilka rakiet rosyjskich. O to miasto od początku trwały zażarte walki – dodaje ks. Piotr. – Tam ludziom żyje się bardzo ciężko. Niektórzy nawet głodują. Dobrze, że sercanie i karmelici z Ukrainy jeżdżą tam, bliżej frontu.
Więcej w najnowszym numerze Małego Gościa
Źródło: https://www.malygosc.pl/doc/8049000.Jezus-przyszedl-wsrod-bomb
FOTO: http://zspr.org.ua