25 lipca 2020 mija 100 lat od święceń kapłańskich ks. Kazimierza Wiechecia SCJ
Założyciela Polskiej Prowincji Księży Sercanów
Powołanie kształtuje się w granicach przywiązania i poświęcenia. Gdy popatrzymy na historię człowieka, który odkrywając swoje powołanie z uporem dąży do jego zrealizowania, zobaczymy również jego siłę zakorzenioną w Bogu. Taką okazją jest ta data 25 lipca 1920 roku.
Ciekawym jest zauważyć jakże ważnym w dziejach Świata i Polski jest rok 1920. Dla nas jest ważnym nie tylko dla tego, że tego roku wszedł w życie Traktat wersalski kończąc pierwszą wojnę światową, czy też dlatego, że od tego roku w Stanach Zjednoczonych dzieci przestano wysyłać pocztą jako paczki czy, że kobiety uzyskały prawo do głosowania. Dla nas ten rok staje się ważny dla Polski i dla naszego Zgromadzenia a szczególnie dla naszej polskiej Prowincji Sercanów z innych powodów. Dla Zgromadzenia na pewno ważnym była kanonizacja Małgorzaty Marii Alacoque jak również utworzenie następnej Prowincji Sercańskiej czy rozpoczęcie budowy kościoła Cristo Re w Rzymie.
Polska tego roku obroniła swoją niepodległość a jakby jej przypieczętowaniem było narodzenie się Karola Wojtyły, który stał się świętym papieżem Janem Pawłem II i orędownikiem polskiej niepodległości jak również oddanie Polski Sercu Bożemu. Dla naszej Prowincji polskiej Księży Sercanów ten rok, a szczególnie właśnie ta data: 25 lipca 1920 roku staje się bardzo ważną datą. Tego dnia święcenie kapłańskie otrzymuje ksiądz Kazimierz Wiecheć SCJ, który stanie się założycielem Polskiej Prowincji Księży Sercanów. Już tego samego roku zdobywa nowe powołania dla Zgromadzenia ciągle myśląc o przeszczepieniu ideałów tegoż Zgromadzenia na teren Polski.
Czym inny jest spojrzenie tylko na czysty przekaz historyczny, w którym dostrzeżemy tylko daty niektórych wydarzeń czy osiągnięć a dotarcie do przekazu, który ukaże nam równocześnie towarzyszące im wielkie zmagania duchowe, które jeszcze więcej będą mówić o wielkości i szczerości tego powołania.
Jak mogło ukształtować się powołanie w księdzu Kazimierzu Wiecheciu? Na pewno to co było tak silne w o. Leonie Dehon założycielu Księży Sercanów, o czym mówi w swoim testamencie duchowym: „Od mojej młodości miałem powołanie zakonne… Pociągało mnie Najświętsze Serce i wynagrodzenie”, odbiło się także na drodze księdza Kazimierza. O tym uporze i konsekwentnym dążeniu do realizacji odkrytego powołania, u o. Dehon możemy zobaczyć już w jego biografii. Ta decyzja, nawet wbrew opinii innych, doprowadziła go w końcu do seminarium. Będąc już w nim z wielkim oddaniem zwracał uwagę na swój rozwój duchowy i intelektualny, by dobrze przygotować się do misji kapłańskiej. Z całym tym procesem można się zapoznać w pracy, którą napisał ks. Eugeniusz Ziemann SCJ: ► „Być kapłanem Serca Jezusowego”. Swoim osobistym rozwojem o. Dehon pokazał tę duchowość, która towarzyszy powołaniu kapłańskiemu tego, który głosi Serce Boże. O teologii tego powołania można przeczytać w dziele ks. Stanisława Grucy SCJ: ► „Panie, co chcesz, abym uczynił”. Obie pozycje można znaleźć na stronach naszego Wydawnictwa ► DEHON. Można w nich zobaczyć, że duchowość kapłańską wg. o. Dehona charakteryzują: wyrzeczenie, czujność i skromność, dobroć, bezinteresowność, sprawiedliwość i miłość, poddanie się woli Bożej, pokój serca, pracowitość, pokora, roztropność, doskonałość, wierność modlitwie, wolność od wypalenia i zniechęcenia, ufność względem Kościoła i przełożonych, zdolność do trafnego diagnozowania rzeczywistości społecznych.
Te wszystkie cechy ks. Kazimierz Wiecheć SCJ na pewno mógł sam zaobserwować u o. Dehona, napełnić się nimi i przekazać dalej. Swoistą spuściznę tych dwóch źródeł kapłańskiego powołania i duchowości mógł przekazać ks. Władysław Majka SCJ, powołanie odnalezione przez ks. Kazimierza, w dziele: ► „Być sercaninem. Główne cechy sercańskiej duchowości”. Wskazuje w nim na następujące cechy: 1) Olśnienie Boskim Sercem Jezusa i Jego miłością do mnie – wiara w Jego miłość, 2) Bezgraniczne zawierzenie Chrystusowi i Jego Boskiemu Sercu, 3) Miłość totalna do Chrystusa i Jego Boskiego Serca, 4) Oddanie i poświęcenie się Chrystusowi i Jego Boskiemu Sercu, 5) Miłość do Ojca Niebieskiego, 6) Miłość do drugiego człowieka, 7) Troska o Kościół, 8) Współczucie z Chrystusem e Jego cierpieniach, 9) Życie wynagrodzenia, 10) Życie w Duchu Świętym, 11) Eucharystia centrum naszego życia, 12) Z Maryją i Jej Niepokalanym Sercem.
Rozwijając te cechy duchowości i niebywale wielka chęć pójścia za Panem realizując otrzymane powołanie, pomogła pokonać niezliczone trudności i wyzwania. Już same kłopoty w szkole pomogły mu w decyzji podjęcia takiej drogi. Już od wyjazdu do Belgii w lutym 1910 roku silnie trwa przy obranym celu, mimo że wielu z jego towarzyszy się wykrusza. Czasy nie były łatwe. Niepewności wojny, czekanie na potrzebne dyspensy, by można było kontynuować życie zakonne. Trudności życia, które były niemal spartańskie. Zimno, gorąco i niedożywienie nie zmieniają dokonanego wyboru. Wszystko to doprowadza do upadku na zdrowiu. Dopiero powrót do kraju w 1917 stawia go z powrotem na nogi. Pewnie wielu myślało, że już nigdy nie wróci. Jednak nie, nie taka była wola młodego Kazimierza, który wyraźnie odczytuje wolę Bożą. W bardzo interesujący sposób opisuje całą sytuację ks. Franciszek Nagy SCJ: „Wylądował szczęśliwie w Krakowie i tu zacna stryjenka postawiła go na nogi. Po wyzdrowieniu czyni starania o paszport i wizę powrotną do Belgii. Daremne trudy! Zapisuje się więc na Uniwersytet Jagielloński i uczęszcza na wykłady z teologii. W roku 1918 zdobywa paszport. Okrężną drogą poprzez Czechosłowację, Szwajcarię i Francję ma zamiar dotrzeć do Belgii. Na granicy czeskiej spotyka go pierwsze niepowodzenie. Staż graniczna wysadza go z pociągu do Pragi, wypisując mu w paszporcie wyrok ‘Zurück nach Krakau’ [z powrotem do Krakowa]. Brat Kazimierz nie wraca jednak do Krakowa. Chyłkiem poprzez tory dopada pociągu. Z paszportu wydziera kartkę z wyrokiem nieużytego Czecha. Po wielu przeprawach któregoś pięknego dnia zjawia się w Lowanium, gdzie w tym czasie uruchomiono od nowa nasz scholastykat. Tutaj w czerwcu 1919 roku kończy drugi rok teologii” (ks. Franciszek Nagy SCJ: Ksiądz Kazimierz Wiecheć SCJ – założyciel Prowincji Polskiej Księży Sercanów. W: Uwierzyliśmy miłości, Księga Jubileuszowa. Pod red. Ks. Gabriel Pisarek SCJ. Kraków, Wydawnictwo Księży Sercanów, 2004, s. 18).
Jakże tutaj można by porównywać takie zdeterminowanie na drodze powołania, do wielu, nawet świętych, którzy z równie wielką stanowczością dążyli za wezwaniem Boga do poświęcenia Mu życia.
Nadchodzi dzień, kiedy widząc jego zdolności, przełożeni (być może sam o. Dehon) wysyłają go do Rzymu, by kontynuował studia. I tu następna przeszkoda. W rzymskim domu nie ma miejsca. Musi zostać w Bolonii. I tym się nie zraża. Patrząc na dalszą historię widać jak złączył wiele lat swojego życia i wysiłku z tym miejscem. Kontynuuje studia teologiczne i dociera do tego szczególnego dnia 25 lipca 1920 kiedy to otrzymuje święcenia kapłańskie.
Od tego samego momentu rozpoczyna myśleć jak rozszerzyć działanie Zgromadzenia na teren Polski. Wyjazd do Polski na prymicje już połączony był z rekrutacją nowych kandydatów. Cały czas na sercu miał tę wielką misję. Jak podaje ks. Józef Furczoń SCJ w swojej pracy magisterskiej pt. „Początki Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego w Polsce” (Stadniki 1987), „U księdza Kazimierza, należy wyróżnić charakterystyczne cechy jak: dobroć, poświęcenie dla drugich, zamiłowanie do pracy, przedsiębiorczość i upór w realizacji swoich zamierzeń… Tym ostatnim rysem charakteru należy tłumaczyć jego wierność swojemu powołaniu podczas I-ej wojny światowej i jego powrót do Belgii w 1919 r. Tylko dzięki uporowi, połączonemu z wielką przedsiębiorczością, mógł w późniejszym czasie dokonać dzieła, które było celem jego życia” (podobnie pisze ks Władysław Majka SCJ w swoich wspomnieniach „Początki Prowincji Polskiej Księży Sercanów”). Sam ks. Kazimierz pokazuje to w swoim liście do ówczesnego Przełożonego Generalnego Zgromadzenia, ks. Philippe: „Proszę nie myśleć, TRP, że wyszukuję okazyjnych argumentów na poparcie mojej tezy. Ja wiódłbym spokojniejsze życie we Włoszech, podczas gdy w Polsce miałbym do zrobienia wszystko, ale co robić, gdy się widzi tak piękną okazję dla naszego Zgromadzenia? (...) [nieczytelnie – przyp.] Uczynię wszystko, co możliwe, aby ukazać konieczność i pilność polskiej fundacji, zawsze zdecydowany poddania się woli moich przełożonych” (Listy ks. Wiechecia do ks. Philippe, List z Kraków, 05.07.1927 w: Informator SCJ, nr 2/2019, s.116). W korespondencji systematycznie publikowanej możemy odkryć o niezliczonych trudnościach i niezwykłej determinacji ks. Kazimierza, by Zgromadzenie Księży Sercanów mogło zaistnieć na ziemiach polskich.
Warto podkreślić niezmierne zaangażowanie w propagandę o Zgromadzeniu. Dowiadujemy się o artykułach i ogłoszeniach w gazetach. Ogłoszenia w „Dzwonie niedzielnym”, „Głosie Narodu”, „Gazeta kościelna” i może w różnych innych. Drukowane broszury informujące o Zgromadzeniu, które były rozdawane wśród młodzieży i czasie prowadzonej kwesty w różnych częściach Polski. Praca ta odnosiła skutek. Do roku 1928, w którym to rozpoczęła się obecność Zgromadzenia Księży Sercanów w Polsce, do nowicjatu zostało wysłanych 24 osoby. W tam także ci, którzy później stali u fundamentów rozwoju Prowincji w Polsce.
Niezwykłym jest również jego wielkim zainteresowaniem losem wszystkich powołań. Ze wspomnianych listów i z historii życia ks. Wiechecia możemy zobaczyć jak towarzyszył młodym adeptom w rozwoju ich powołania. Każde odejście było dla niego dużym cierpieniem. Zauważa to również ks. kard. Stanisław Nagy SCJ w książce ► „Na drogach życia”: „ Odwagi i sił dodało mi wspomnienie bohaterskiego czynu, jakiego dokonał ks. Wiecheć, który – podczas mojego pobytu w szpitalu – potrafił przedrzeć się do mnie przez granicę, która była na Sanie, żeby mnie zapewnić, że nie jestem opuszczony, że nie jestem sam. Był to już drugi rok mojej zakonnej profesji i we wrześniu przypadł termin odnowienia ślubów. I tam właśnie, na łóżku szpitalnym, na ręce ks. Wiechecia odnowiłem śluby zakonne. Pamiętam do dzisiaj, jak bardzo wzruszył mnie ten wyraz troski Zgromadzenia o mnie, a z drugiej strony podziw dla ks. Wiechecia, który odważył się przekroczyć granicę pomiędzy strefami okupacyjnymi niemiecką i sowiecką” (Joanna Lubieniecka (oprac.): Na drogach życia. Kardynał Nagy w rozmowie z ks. Zbigniewem Morawcem SCJ. Kraków, Wydawnictwo Księży Sercanów, 2010, ss. 71-72). Warto zauważyć, że dokonał tego po dopiero co skończonym dwuletnim okresie rekonwalescencji, po tym co pewnie dziś nazwalibyśmy „burnout”, któremu towarzyszył poważny upadek na zdrowiu (por. ks. Adam Włoch SCJ: Ks. Kazimierz Wiecheć. W: W Sercu Jezusa zasnęli, życiorysy zmarłych polskich sercanów. Kraków, Wydawnictwo Księży Sercanów, 2007, t.1, s. 47). Ks. Kazimierz w trudnych czasach nie bał się również zająć uprawą ogrodu, by tylko zapewnić wyżywienie swoim podopiecznym.
O tej ciekawej postaci możemy przeczytać z różnych źródeł. Dzisiaj jednak zwróćmy uwagę na jego powołanie, to które otrzymał od Najświętszego Serca, za którym z taką siłą dążył i rozwijał. Niech ten przykład posłuży tym, którzy chcą podążyć za wezwaniem Serca Bożego i nam wszystkim, by tymi powołaniami się opiekować.
ZKH SCJ