W czwartek, 29.07.2021, pożegnaliśmy zmarłego księdza Waleriana (Gerarda) Swobodę SCJ.
Całą ceremonię pożegnalną rozpoczęliśmy wniesieniem trumny do świątyni stadnickiej. Aktu tego dokonał ks. Jerzy Mondel SCJ, przełożony domu zakonnego w Tarnowie, do którego przynależał ksiądz Swoboda. Po czym modliliśmy się za duszę zmarłego rozważając tajemnice światła różańca świętego.
O godzinie 11:30 rozpoczęła się Msza święta pod przewodnictwem księdza biskupa Stanisława Salaterskiego, delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa, którego ksiądz Walerian był przez jakiś czas Dyrektorem.
W mszy wzięło udział wielu przybyłych Współbraci wraz z Prowincjałem polskiej Prowincji Księży Sercanów, księdzem Wiesławem Święchem SCJ.
Przy trumnie stanęły poczty sztandarowe Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Po rozpoczęciu Mszy świętej, ksiądz Prowincjał powitał zebranych:
Przewielebny Księże Biskupie Stanisławie, czcigodni bracia kapłani, czcigodne siostry zakonne, droga rodzino i przyjaciele śp. ks. Waleriana, drodzy w Chrystusie Panu, drodzy Współbracia. W duchu wiary, modlitwy, prośby i dziękczynienia zgromadziliśmy się na pogrzebie śp. ks. Waleriana. Urodził się przed 80 laty w Rydułtowach. Tam też w swojej rodzinnej parafii poznał nasze Zgromadzenie. W 1959 r. złożył pierwszą profesję w Pliszczynie. Po 6 latach studiów przyjął święcenia kapłańskie właśnie w tym kościele w Stadnikach. Po święceniach przez 4 lata był duszpasterzem dzieci niewidomych w Laskach koło Warszawy. Śp. ks. Waleriana pociągały misje; dlatego w 1969 r. wyjechał na misje do Indonezji, ale choroba zmusiła go po roku czasu do powrotu do kraju. Następnie studiował katechetykę na KUL w Lublinie i został wykładowcą w naszym seminarium. Wykładał także u Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej i Krakowie. Później pełnił różne funkcje, m.in. był przełożonym naszego Domu Macierzystego. Od 1983 roku przez prawie 5 lat był sekretarzem Misji Zagranicznych w Warszawie. Następnie w Krakowie zorganizował Małą Poligrafię, którą kierował przez wiele lat. Śp. ks. Walerian był też radnym prowincjalnym. Od 1995 roku przez 10 lat był odpowiedzialnym za Sekretariat Dobroczyńców. Od 2010 roku ks. Walerian zamieszkał w naszej wspólnocie w Tarnowie i nadal bardzo aktywnie duszpasterzował i apostołował na różnych polach. Przez 8 lat do 2017 roku śp. ks. Walerian pełnił funkcję dyrektora Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa. Stąd obecność tutaj pocztów sztandarowych tego Arcybractwa. Dziękuję za Wasze przybycie tutaj, obecność i modlitwę. Śp. ks. Walerian w swoim kapłańskim i zakonnym życiu wygłosił bardzo wiele rekolekcji i dni skupienia dla różnych Zgromadzeń zakonnych. Był też bardzo cenionym spowiednikiem. W swojej aktywności duszpasterskiej i pastoralnej, pomagał w miarę swoich możliwości kapelanowi szpitala w Krakowie w Prokocimiu. Ostatnie prawie dwa lata śp. ks. Walerian przebywał w Domu Pogodnej Jesieni w Tuchowie prowadzonym przez Siostry Józefitki. Drodzy w Chrystusie Panu. Życie i posługa śp. ks. Waleriana i jego zaangażowanie się w wielorakie posługi w naszej Prowincji, ale także w Kościołach lokalnych świadczy o tym jak umiłował Boże Serce i Zgromadzenie. Jego życie zakonne i kapłańskie było tym naszym sercańskim „Ecce Venio”. Dziękujemy Panu Bogu za wszelkie dobro, wszelkie łaski, które poprzez życie i posługę śp. ks. Waleriana my jak i wielu ludzi otrzymaliśmy. Polecamy Bogu bogatemu w miłosierdzie zmarłego ks. Waleriana.
Pożegnalne kazanie wygłosił ks. Stanisław Mieszczak SCJ.
Homilia
Stadniki - 29.07.2021
Pogrzeb ks. Waleriana Swobody SCJ
I: 1 J 4, 7-16 Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas
Psalm: Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7. 8-9. 10-11
R: Po wieczne czasy będę chwalił Pana.
Ew:. J 11, 19-27 Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży
_________________________________________________
«Tak, Panie!
Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz,
Syn Boży, który miał przyjść na świat»
Ekscelencjo,
Kochani krewni i przyjaciele ks. Waleriana czy lepiej Gerarda,
Drodzy Współbracia!
Jakżeż te słowa św. Marty są nam dzisiaj potrzebne! Nawet w naszych środowiskach, często przy okazji śmierci kogoś bliskiego, ograniczamy się do smutku, do wspominania momentów jego życia. Oczywiście, śmierć zawsze powoduje bolesną wyrwę i próbujemy ją na różne sposoby zapełnić. Wspominanie zmarłego pomaga nam w tym. Ale czy to nam wierzącym może wystarczać? Tajemnica paschalna Jezusa Chrystusa ukazuje nam inną perspektywę.
Właśnie św. Marta, która znajduje się w podobnej sytuacji jak my dzisiaj, podpowiada nam, z mocą Ducha Bożego: Ja mocno wierzę! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś mój Zbawiciel, Syn Boży, który pierwszy przekroczył próg śmierci i nie został przez nią uwięziony na zawsze. To wyznanie wiary, powtórzone świadomie przez nas, tutaj dzisiaj zgromadzonych, idzie z Tobą, księże Walerianie, bracie i przyjacielu, nasz Współbracie! Nie mamy nic lepszego, większego i piękniejszego, aby Cię wspomóc przed Majestatem Boga. Nasze uczestnictwo w tej liturgii pogrzebowej jest wyrazem tej właśnie wiary, ale nie tylko.
Skąd wzięła się wiara św. Marty. Pewnie z bliskiego przebywania z Jezusem Chrystusem. Jej serce zostało uformowane mocą tej przyjaźni. To ona umożliwiła przeniknięcie Bożego światła do jej wnętrza. Do tego miłość do brata, którego już nie było w tym momencie wśród żywych, pobudziła ją do wyznania tej wiary Jezusowi. Tak zrodził się cud. W takich okolicznościach Bóg mógł okazać swoją zbawczą moc. Tak! Cud ten rodzi się mocą tej bliskości z Jezusem i z miłości do brata.
Księże Walerianie! Kiedyś dawno temu, bo przed ponad pięćdziesięciu laty, uczyłeś nas, kleryków w Stadnikach, hymnu, który śpiewało się przed profesją zakonną. A umiałeś pięknie śpiewać i przy twoim temperamencie uczyliśmy się szybko melodii. I rozbrzmiewały te łacińskie słowa:
Non tingat aras jam pécudum cruor;
En immolátur dígnior hostia:
Flammis adustum Cor supérnis
Ecce Deo Deus ipse libat.
O ile nauka melodii poszła gładko, to gorzej było ze zrozumieniem tekstu łacińskiego. Trudno nam szło tłumaczenie dziewiętnastowiecznych strof, w których ważniejszy był rytm niż logiczna budowa zdania. Po prostu nam nie szło i w pewnym momencie, w sposób tobie właściwy, jak pamiętamy Abaja, rzuciłeś krótką definicję. Tu chodzi o to, że dzisiaj na ołtarzu Bożym nie liczą się już krwawe ofiary ze zwierząt, ale ofiara Baranka, do której i my pragniemy się włączyć przez ofiarę naszego życia. Może nie powtórzyłem dokładnie twoich słów, ale ta katecheza pozostała mi droga na całe życie. Dzisiaj lepiej już rozumiem sens teologiczny tego hymnu i żałuję, że poszedł w niepamięć, ale to co powiedziałeś z twoim impetem, jest mi bliskie do dzisiaj. Nieraz proszę Boga, aby descripta vivit lex paterna in tabulis animata cordis – by prawo Ojcowskie żyło na żywych tablicach serc naszych. To była twoja konferencja ascetyczna, krótka i konkretna.
Trzeba bowiem złączyć się z Barankiem, naszym Zbawicielem, i wtopieni w Jego ogień miłości ofiarować siebie do końca. W naszej formule profesji mamy owo „Ponadto” i są tam słowa, które przywołują powyższą myśl. „Ofiaruję przeto Boskiemu Majestatowi moje modlitwy, prace, cierpienia i radości, aby złączone z uczuciami tego Najświętszego Serca mogły stać się nieustającą ofiarą miłości i zadośćuczynienia”. Nasze czyny złączone z uczuciami Zbawiciela stają się prawdziwą ofiarą i czynią z nas skuteczne narzędzia budowania Królestwa Serca Jezusowego w duszach i w społeczeństwie.
Ten ogień miłości, który spala ofiarę Baranka dla Boga Ojca staje się i naszym wyzwaniem i zaproszeniem na drogach naszego powołania. Wydaje się to wiele razy szaleństwem w ludzkim rozumieniu. Ale jest to droga Zbawiciela. Jego miłość do Ojca Przedwiecznego i do człowieka prowadziła Go ludzkimi drogami, doprowadziła Go na Kalwarię. Wrogom wydawało się, że skazali Go na śmierć, a On oddawał swoje życie w ofierze miłości.
„Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca». (J 10, 17-18)
On będąc Bogiem, uniżył samego siebie i stał się człowiekiem. Czyż to nie było szaleństwo? Tym szaleństwem z miłości do Boga i do człowieka Zbawiciel pociąga tych, którzy idą wiernie za Nim. Słusznie nasza pisarka Zofia Kossak Szczucka zatytułowała swój tomik opowiadań o świętych „Szaleńcy Boży”. To są szaleńcy według ludzkiej kalkulacji, ale to jest prawdziwa droga Ewangelii.
Czy coś z tego szaleństwa nie było u księdza Waleriana? Wyrósł blisko Czcigodnego Sługi Bożego Franciszka Blachnickiego i jego idealizm udzielił się także młodemu Gerardowi - Walerianowi. A potem podejmował się dzieł naprawdę szalonych. Duszpasterz dzieci niewidomych w Laskach. Praca misyjna w Indonezji, wykładowca, wychowawca kleryków, przełożony, praca w poligrafii prowincjalnej przez wiele lat, zaangażowanie w Straży Honorowej NSPJ jako Dyrektor, pomoc duszpasterska i rekolekcje u sióstr, ostatnio u Służebniczek Dębickich w Tarnowie itd. A przeprowadzane remonty, między innymi w Stadnikach, w Płaszowie. Zawsze z fantazją i w służbie dla Bożego Serca, choć sam nie nadużywał tych słów. To było Boże szaleństwo, choć nieraz krytykowaliśmy go za nie.
Tutaj, przy trumnie, nie sposób nie dotknąć okoliczności odejścia od nas ks. Waleriana. Powołał go Pan w dzień świętych Joachima i Anny. Liturgia mówi wtedy wiele o wschodzie słońca, w którym zauważa się najpierw brzask, czyli babcię Pana Jezusa - Annę i potem jutrzenkę, czyli Maryję - Jego Matkę, a On sam jest słońcem. Wschodzącym słońcem. Odejście ks. Waleriana nie było zatem zachodem, ale wschodem do nowego życia wraz z naszym Panem i Zbawicielem. Nieszpory już śpiewał pewnie z chórami aniołów:
Wesel się, Anno, razem z Joachimem,
Rodzice Gwiazdy jaśniejącej blaskiem,
Której promienie smutek rozpraszają
I port wskazują zabłąkanym w nocy.
Dzisiaj natomiast liturgia stawia nas we wspaniałej szkole, jaką jest Betania. Jezus zapłakał przy grobie Łazarza, bo był przecież prawdziwym człowiekiem i trudno nie uronić łzy wobec odejścia przyjaciela. Ale On nie poprzestaje na łzach, lecz działa na sposób boski i wskrzesza Łazarza w czwarty dzień po śmierci. Sam wstanie trzeciego dnia. Marta, będąc blisko Jezusa, przejmuje coś z Jego ducha i wyznaje wiarę w moc Zbawiciela. Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży! Tym podpowiada i nam, zgromadzonym przy trumnie ks. Waleriana, co należy czynić w takich momentach. Maria modli się w domu. Jakże wiele może nas nauczyć ta szkoła w Betanii.
I jeszcze jedna ciekawa okoliczność. Niecałe dwa tygodnie wcześniej poszedł do Pana jego przyjaciel od młodych lat, ks. Herbert Henslok. Tym razem on był pierwszy, a Gerard drugi. Opowiadają bowiem starsi Współbracia, że ks. Walerian przyjechał kilka dni wcześniej do Zgromadzenia, był w Tarnowie i potem otwierał drzwi na furcie księdzu Herbertowi. Teraz było chyba odwrotnie na furcie niebiańskiej.
Prosimy dzisiaj Pana, aby coś z twojej fantazji, księże Walerianie, coś z twojej radości życia i pragnienia całkowitego poświęcenia się dla Pana pozostało między nami. Byłeś szalony w służbie dla Pana, bardzo ofiarny i nigdy nie liczący swojego wkładu w życie wspólnotowe, ale przy tym prosty i serdeczny w kontaktach z nami. Dopóki mogłeś, razem z ks. Janem Bylicą i ks. Józefem Cebulą (wszyscy już po drugiej stronie), staraliście się być na uroczystościach prowincjalnych i pogrzebach Współbraci. Kochałeś wspólnotę sercańską, chociaż wielu nie szczędziło ci krytyki. Dzisiaj widzisz już inaczej całe swoje życie i nasze realia. Niech Pan da ci jak najszybciej radość nieba.
Gdy zobaczyłem dzisiejsze teksty liturgiczne na wspomnienie św. Marty, Marii i Łazarza, nie miałem wątpliwości, że należy się nad nimi pochylić przeżywając ten pogrzeb. Niech aniołowie i twoi święci patronowie, a także św. Anna i Joachim, św. Marta, Maria i Łazarz wprowadzą cię przed oblicze Najwyższego. Amen.
Na zakończenie ksiądz biskup Stanisław Salaterski powiedział kilka słów podziękowań:
Chciałem podziękować ojcu Walerianowi za wszelkie dobro, które czynił dla chwały Bożego Serca w ramach Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa. Te 8 lat jego posługi jako Dyrektora krajowego zaznaczało się w organizowaniu corocznych pielgrzymek na Jasną Górę, zaznaczało się troską o kształtowanie nowych animatorów i zakładaniu nowych wspólnot. Do końca był bardzo prężny i aktywny. Zabiegał, aby ta wspólnota ludzi odpowiadająca na miarę swoich możliwości na miłość Bożego Serca, była coraz bardziej znana w Polsce i włączyła się w dzieło zadośćuczynienia i wynagradzania. Ufam, że te tysiące ludzi, które spotkały się w ramach pielgrzymek i różnych spotkań z posługą, słowem i świadectwem ks. Waleriana będą pamiętać o nim w modlitwie. A Miłosierdzie Boże, które zagrało go do siebie, bo umarł w godzinie Miłosierdzia o 15.15, rozciągnie się nad jego wiecznością a dla nas uczyni z niego wzór do naśladowanie, bo szaleńców Bożych trzeba naśladować i orędownika przed Panem Bogiem w Niebie. Chciałem również podziękować w imieniu księży diecezji tarnowskiej, którym posługiwał w konfesjonale w Seminarium w ramach stałego dyżuru. Poproszony, jak tylko mógł, zresztą jak i inni bracia sercanie, tak samo czynił to z wielkim oddaniem i ofiarnością. Ufamy, że wdzięczna pamięć kapłanów korzystających z jego posługi zaowocuje nie tylko ofiarowaną w jego intencji Mszą święta, ale przede wszystkim troską o to, aby świadectwo i słowo od niego przyjęte wypełniali w ten sposób, by być owocem jego posługi kapłańskiej przed Panem Bogiem. Za wszelkie dobro Wspólnocie, z której wyszedł i Zgromadzeniu w imieniu którego te posługi pełnił Bóg zapłać.
Jak również ksiądz Prowincjał polskiej Prowincji Księży Sercanów wypowiedział swoje podziękowania:
W imieniu polskiej Prowincji Księży Sercanów bardzo dziękuję księdzu biskupowi Stanisławowi za obecność, modlitwę i dobre słowo-świadectwo o naszym zmarłym Współbracie. Dziękuję także księdzu Stanisławowi Mieszczakowi SCJ za homilię, w której przybliżył, czy też przypomniał a młodszym Współbraciom nakreślił osobowość tego, który całym sercem ukochał Pana Boga, Boże Serce i Zgromadzenie. Też wszystkim Wam dziękuję za obecność i modlitwę. Jesteśmy przekonani i wierzymy, że ks. Walerian, który swą ufność złożył w Bożym Sercu poszedł do domu Ojca, który przygotował mu mieszkanie.
Po Mszy świętej udaliśmy się na pobliski cmentarz, by złożyć ciało naszego współbrata na wieczny odpoczynek. Tej ceremonii przewodniczył ks. bp. Stanisław Salaterski.
(ZKH SCJ)