Gdy Pan Bóg rozdzielał między ludzi Ziemię, Mołdawianka się spóźniła, więc Pan Bóg powiedział jej: „Weź sobie kawałek raju”. Taką opowieść przywołuje pracująca w Benderach s. Justyna Jarowa z bezhabitowego Zgromadzenia Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi.
Rzeczywiście, położona nad Dniestrem i Prutem Mołdawia może się podobać. Składa się bowiem z równin pociętych rzecznymi dolinami i wąwozami, a także wielobarwnych pól uprawnych. Nie brakuje na nich również winorośli, z których pochodzą m.in. słynne wina z „podziemnych miast” w Cricovej i Mileştii Mici – ciągnących się kilometrami piwnic, w których wino (pierwszorzędnej jakości!) leżakuje w wielkich beczkach.
To tu, nad Dniestrem kończyła się kiedyś I Rzeczpospolita. Z tamtych czasów pozostały twierdze obronne, np. w Sorokach i Benderach, a także nieliczne kościoły, np. w Raszkowie. Z kolei świadectwem chrześcijańskiego, głównie prawosławnego, charakteru tych ziem, są przydrożne kapliczki z ikonami krzyża.
Między Rumunią a Rosją
Wprawdzie istnieje przekaz o działalności św. Andrzeja Apostoła na terenie dzisiejszej Mołdawii, ale chrześcijaństwo tradycji prawosławnej zaczęło tu przenikać dopiero od XI-XII w. Zaś katolicyzm zawitał na te ziemie w XIII w. Swe misje prowadzili tu franciszkanie i dominikanie.
Jednak istniejące od końca XIV w. hospodarstwo mołdawskie szybko znalazło się pod zwierzchnictwem muzułmańskiego Imperium Osmańskiego. W XIX w. besarabska część Mołdawii, pokrywająca się w większości z terytorium dzisiejszego państwa, została włączona do Rosji (z kościelnego punktu widzenia wchodziła w skład diecezji tyraspolskiej z siedzibą w Saratowie). Reszta hospodarstwa weszła w skład nowo powstałej Rumunii, z którą Mołdawia związana jest tradycją, kulturą i językiem.
W czasach ZSRR Kościół był prześladowany, a świątynie pozamieniano na magazyny. W całej Mołdawii pracował tylko jeden ksiądz – „proboszcz” całej Mołdawii (najdłużej – ks. Bronisław Chodanionek w latach 1949-73), podległy administratorom apostolskim w Rydze na Łotwie. Władze pozwoliły mu jedynie na odprawianie Mszy w cmentarnej kaplicy w Kiszyniowie. Ale on, działając nielegalnie, jeździł po całej Mołdawii.
Kościół katolicki zaczął odradzać się pod koniec lat 80. XX w. W 1990 r. przyjechał do Kiszyniowa 29-letni rumuński ksiądz z diecezji Jassy, Anton Coşa. Trzy lata później został on administratorem apostolskim Mołdawii, w 1999 r. biskupem, a w 2001 r. ordynariuszem nowo utworzonej diecezji kiszyniowskiej, obejmującej cały kraj, w tym także separatystyczne Naddniestrze, które w 1990 r. oderwało się od Mołdawii i ogłosiło niepodległość, nieuznawaną przez żadne państwo na świecie.
W diecezji jest obecnie 20 parafii i 26 księży. Działają zgromadzenia zakonne: cztery męskie i osiem żeńskich. Najwięcej jest tam sercanów (siedmiu księży i jeden brat zakonny), dlatego bp Coşa żartuje, że kieruje „sercańską diecezją”, a Naddniestrze nazywane bywa przez katolików „republiką sercańską”, gdyż pracują tam wyłącznie duchowni z tego instytutu zakonnego. Wierni mówią po rumuńsku, rosyjsku, polsku, ukraińsku, więc parafie dostosowują się do swoich wiernych, aby każdy czuł się w kościele jak w domu. Bywa, że poszczególne części jednej Mszy są odprawiane w różnych językach.
Całość artykułu pt. "Kościół nad Dniestrem i Prutem" autorstwa Pawła Bielińskiego na stronie: https://ekai.pl/kosciol-nad-dniestrem-i-prutem/