GŁODNYCH NAKARMIĆ, SPRAGNIONYCH NAPOIĆ

List Ojca Generała na uroczystość Najśw. Serca Jezusowego

 

 

 

WSPOMNIENIE SOLFERINO

„A pośród tych wielorakich potyczek powtarzających się na całej linii, bez przerwy słyszy się przekleństwa wychodząca z ust ludzi tylu różnych narodowości, z których to wielu jest zmuszonych, by stać się zabójcami mając dwadzieścia lat! (…) Dowódca Mennessier – którego dwaj bracia, jeden pułkownik, drugi kapitan, już zginęli heroicznie w Magencie – pada tym razem w Solferino. Podporucznik liniowy ma lewe ramię rozdarte pociskiem i z jego rany cieknie obficie krew; siedząc pod drzewem jest na celowniku węgierskiego żołnierza. Ten jednak jest wstrzymany przez jednego ze swoich oficerów, który zbliżając się do zranionego francuskiego młodzieńca, ściska mu ze współczuciem rękę  i rozkazuje, by zaprowadzić go w miejsce mniej niebezpieczne. Roznoszące żywność przesuwają się jak żołnierze pod ostrzałem wroga, idą, by wspomóc biednych rannych żołnierzy, którzy natarczywie proszą o wodę, same będąc rannymi dają innym napoje i starają się nimi zaopiekować. Obok słychać rozmowy, pod ciężarem swego konia, zabitego odłamkiem szrapnela, huzarski oficer osłabiony uchodzącą z jego ran krwią; niedaleko od niego widać uciekającego konia, który ciągnie za sobą martwe ciało jeźdźca; jeszcze dalej konie, zachowujące się bardziej po ludzku niż zasiadający na nich, bo starające się, by z każdym krokiem unikać deptania ofiar tej wściekłej i zażartej walki”1. W pobliżu włoskiego miasta Solferino, podczas podróży w czerwcu 1859 r., Henry Dunant był świadkiem przerażających warunków w jakich znaleźli się ranni po bitwie stoczonej między wojskami austriackimi, a Sardyńsko-Piemonckimi i Francją. Dunant, przedsiębiorca  i humanista szwajcarski o inspiracji chrześcijańskiej, napisał książkę o swoim doświadczeniu pod tytułem Un ricordo di Solferino (Wspomnienie o Solferini), którą własnym nakładem opublikował w 1862 r. i rozpropagował w całej Europie. – Dunant zrozumiał, że nie ma nic bardziej rewolucyjnego nad opowiedzenie tego, co się wydarza. Na drodze w kierunku bardziej ludzkiego społeczeństwa książka ta odniosła pionierski sukces. Już w rok po publikacji oryginału w języku francuskim udał się do Genewy, aby założyć „Międzynarodowy Komitet Wsparcia dla Rannych”. Kilka lat potem z tej organizacji zrodziły się Międzynarodowy Czerwony Krzyż i Czerwony Półksiężyc. Za swoje dzieło Dunant, wraz z pacyfistą francuskim Fryderykiem Passy, otrzymał w 1901 r. jako pierwszy Pokojową Nagrodę Nobla.
 
DOBRY SAMARYTANIN

Wewnętrzna dynamika opowieści o dobrym samarytaninie (Łk 10,25-37) naznaczyła działanie Dunant’a. Tak jak Jezus również i Dunant był przekonany, że wybawienie przychodzi  z skądinąd, a pomoc od osób, od których się jej nie spodziewamy. Tak jak Jezus Dunant kieruje swe oczy ku rzeczywistości. Historia dobrego samarytanina dokonuje się w realnym miejscu: na nieprzystępnym i opuszczonym odcinku około 27 km głównej ówczesnej drogi handlowej między Afryką i Azją: na odcinku górskiej drogi między Jerozolimą, a Jerycho, w dolinie Jordanu. Spadzistość drogi od ponad tysiąca metrów sprawiała, że była kuszącą tak dla handlowców, jak i złodziei. Uważana była za „drogę krwi”, jako że „krew spływała często z powodu złodziei”. Mimo to często z niej korzystano. Pewnego dnia, pewien człowiek wpada w ręce złodziei.

Człowiek ten, którego narodowości nie znamy, był pobity przez bandytów, okradziony  i pozostawiony na wpół żywy. Ani lewita, ani kapłan przechodzący tamtędy nie zajmują się nim. Samarytanin, jeden z owych znienawidzonych obcokrajowców, z punktu widzenia religijnego heretyk, jest tym, który powodowany współczuciem, zatrzymuje się. Jezus opisuje w sposób bardzo realistyczny szczegóły zadbania samarytanina o zranionego: opatrzenie ran, przeniesienie, zakwaterowanie, danie zadatku, zapowiedzenie powrotu. Warto zauważyć, że gdy idzie o lewitę i kapłana, ewangelista Łukasz używa tylko dwu słów: widzieć i przechodzić, podczas gdy przy w opisie działania samarytanina jest użytych czternaście słów. Opowieść w formie przykładu o dobrym samarytaninie służy Jezusowi do sformułowania odpowiedzi na pytanie uczonego w prawie: „Kto jest moim bliźnim?” (Łk 10,29). Drodzy członkowie Rodziny Sercańskiej, drodzy przyjaciele naszego Zgromadzenia! Jak wiecie, w obecnych sześciu latach naszego mandatu chcemy wziąć pod rozwagę uczynki miłosierdzia, gdyż „Imieniem Boga jest miłosierdzie” (papież Franciszek). Te uczynki miłosierdzia chcemy rozważać, ale również pogłębiać i konkretnie praktykować. W uczynkach miłosierdzia co do duszy i co do ciała widzimy mocny wyraz nabożeństwa do Najświętszego Serca. W zeszłym roku w Liście na Uroczystość Serca Jezusowego zwróciliśmy uwagę na uczynek „obcokrajowców w dom przyjąć”. W tym roku pragniemy z całych sił dać się sprowokować zaproszeniu by „spragnionych napoić i głodnych nakarmić”. Nasz list na dzień 14 marca, z okazji dnia urodzin naszego Założyciela O. Leona Dehona, już wyznaczył kierunek. Niniejszym pismem pogłębiamy temat uczynków miłosierdzia co do ciała, a konkretnie stawiamy sobie pytanie: Kim są dla nas spragnieni? Gdzie widzimy głodnych?
 
BYĆ GŁODNYM I SPRAGNIONYM FIZYCZNIE, MENTALNIE I DUCHOWO

Jeśli otworzymy oczy, widzimy ludzi głodnych i spragnionych w sensie fizycznym, intelektualnym i duchowym. Widzimy ludzi, którzy umierają z głodu na ukrytych polach zmagań naszej cywilizacji: dzieci, które wzrastają bez regularnego pożywienia, które są ofiarami nadużyć seksualnych, które są okaleczane lub wyrzucane z ich rodzin. Są też i starcy, opuszczeni, wyrzuceni w ciemny świat fizycznych chorób. Wegetują bez opieki medycznej zmierzając powoli w kierunku śmierci. Inni jeszcze dotknięci są naturalnymi kataklizmami,  a ich domy uległy zniszczeniu. W wielu krajach całe wioski żyją w stałym ryzyku zniszczenia, a śmiertelność noworodków jest bardzo wysoka. Nie mają żadnej możliwości ucieczki przed śmiercią, gdyż nie ma wody pitnej, gdyż studnie są zanieczyszczone. Są spragnieni wody, życia, przyszłości. W innych rejonach wojny naszej cywilizacji znajdują się ludzie w ucieczce, ponieważ walki szaleją. Wojna to niesłychana niesprawiedliwość. Mentalnie ludzie ci są wciąż pełni obaw, nie mogą zasnąć. Króluje strach: strach przed zemstą plemienną, przed Boko Haram, przed ISIS, przed zamachowcami samobójcami, osobami, które stają się ludzkimi bombami, przed radykalnymi grupami, które depczą prawa ludzkie lub pozwalają sobie dać upust ich nienawiści przeciwko wyznawcom innych religii. Inną natomiast grupę stanowią młodzi, którzy wzrastają zdrowi i mają zapewnioną przyszłość, ale nie umieją podjąć decyzji. Odczuwają głód ukierunkowania, kogoś, kto wskazałby im drogę, kto by doradził. Zdezorientowani, są jak ludzie znajdujący się w ciemnym pomieszczeniu, którzy po omacku przeżywają jedno doświadczenie za drugim.  Poza tymi geograficznymi i mentalnymi polami walki widzimy ludzi, którzy żyją będąc wewnętrznie uwięzieni w rejonach duchowej walki. Walczą z chorobą lub też przeżywają poważny niepokój znajdując się u boku ukochanej chorej osoby. Inni są pełni bólu po stracie partnera, ulegają chorobie przez smutek lub wpadają w depresję. Samotność ich miażdży, nikt nie dostrzega ich ukrytych łez. Potrzebują kogoś, kto miałby czas, kto by ich wysłuchał. Mają pragnienie nadziei i wiary. Szukają Boga. Tęsknią za Zbawicielem, za Kimś, kogo miłość się nie wyczerpuje, kogo serce nigdy nie odczuwa zmęczenia w dbałości o drugiego. Idąc śladami Ojca Leona Dehona, my tj. liczne nasze współpracownice i współpracownicy, przyjaciele i dobroczyńcy i my sercanie, dajemy już odpowiedź. Razem już zdecydowaliśmy się poszukiwać bliskości tych, którzy są głodni, być przy tych, którzy są spragnieni. Znamy niektórych, którzy są w drodze w kierunku ludzi głodnych i spragnionych, innych, którzy pracują bardziej skrycie, w milczeniu. Z okazji Uroczystości naszego Boga, który ma Serce dla świata, którego miłosierdzie nie zna granic, pragniemy wam powiedzieć: To, czym żyjecie i co czynicie, napełnia nas głęboką wdzięcznością. Wasza solidarność ze spragnionymi i głodnymi jest dla nas wewnętrznym dopingiem i motywem radości.
 
JEDYNIE POPRZEZ TY DOCHODZĘ DO JA

Z Emanuelem Levinas’em jesteśmy przekonani, że nasz sposób widzenia drugiego, osądzania go i zachowania się w stosunku do niego, mówi coś niecoś na temat tego, jak postrzegamy siebie samych, w jaki sposób się osądzamy i jak się zachowujemy wobec siebie. Nie znam moich pleców. Tylko spotkanie z kimś drugim pozwala mi widzieć moje plecy i je poznać. Dobry samarytanin, zajmując się człowiekiem na wpół żywym pozostawionym na międzynarodowej drodze handlowej łączącej Afrykę z Azją, tym samym wraca do domu swej duszy i uczy się lepszego poznania samego siebie. Tylko poprzez TY staję się JA, mówi Martin Buber. Historia dobrego samarytanina zamienia ostatecznie przedmiot w podmiot. Samarytanin nie jest już przedmiotem, a ten, którego niesie w ramionach nie jest już podmiotem. Przypowieść ukazuje raczej jak to ubogi współczuje mnie pomagając mi w sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej próby i towarzysząc mi na drodze mojego wzrostu duchowego. Jeśli my, pobudzeni przez Dobrego Samarytanina, odnajdujemy coraz bardziej naszą tożsamość duchową, wtedy stajemy się zdolni do wzmożonej uwagi. Do nowej świadomości. Do realistycznej percepcji. Widzimy, jak się rzeczy mają. Wiele jest miejsc, które objawiają naszą tożsamość duchową i świadczą o realistycznym patrzeniu. W Kisangani, w centrum Saint Gabriel, znajduje się muzeum, które wspomina dar życia przeszło czterystu misjonarzy. Na przestrzeni ubiegłego wieku przybyli oni z całego świata do Konga, do kraju, w którym miała miejsce jedna z pierwszych misji sercańskich, założonych przez O. Dehona. Szczególne honory oddaje muzeum naszym męczennikom, którzy zostali brutalnie zamordowani w latach sześćdziesiątych. Na jednej ścianie znajdują się ich zdjęcia, po przeciwnej stronie widać namalowany piękny zachód słońca z emblematycznym zdaniem monsignora Emila Gabriela Grison, jednego z pierwszych misjonarzy, pierwszego biskupa Kisangani i fundatora diecezji: „Jest trudną rzeczą postawić krzyż na jakiejś ziemi misyjnej bez niesienia go osobiście"2. To odniesienie przypomina nam wszystkich misjonarzy męczenników, którzy dali życie dla ewangelizacji, a także wszystkich naszych misjonarzy obecnych w przeróżnych dziełach sercańskich rozsianych po świecie. Wiemy, że ich życie nie zawsze jest łatwe, jest ofiarą  i oddaniem, a równocześnie jesteśmy wdzięczni za ich pełne oddanie, gdyż bez tego ducha misyjnego nie ma prawdziwej ewangelizacji, jak mówi o tym symboliczne zdanie Mons. Grison. Wpatrzony w zachowanie dobrego samarytanina, które tak często znamionuje misjonarzy, również Henry Dunant uznaje: Muszę powiedzieć jak rzeczy się mają i działać. Zdał sobie sprawę, że niekoniecznie żołnierze byli tymi, którzy zajęli się rannymi na polu bitwy  w Solferino, ale kobiety, roznoszące żywność, które towarzyszyły konwojowi wojskowemu. To te kobiety właśnie miały odwagę. By interweniować, by okazać się solidarnymi. Dawały do picia zranionym żołnierzom, opatrywały ich rany i same były ranne. Dunant mówił też  o koniach. O koniach, które wydawały się bardziej ludzkie niż kawalerzyści. Jakby miały serce większe, bardziej wyostrzone współczucie, gdy starały się – bardziej niż jeźdźcy – unikać deptania ofiar kopytami. Tę realną historię można rozumieć jako obraz przyszłości naszego Kościoła. Ojciec Święty Franciszek wielokrotnie porównywał Kościół do szpitala polowego. W szpitalu polowym musi się raczej stosować medycynę ratunkową, a nie skomplikowane dochodzenia. Taki szpital polowy winien być zainstalowany „na miejscu walki”, mówi papież Franciszek. Kościół musi wyjść, iść do ludzi tam „gdzie żyją, gdzie cierpią, gdzie mają nadzieję”3. Pozwólmy się dotknąć przez dobrego samarytanina. Ćwiczmy się w zwracaniu uwagi na głodnych i spragnionych – jak mówi Dehon i Dunant, jak mówi wielu innych. W tym znaczeniu życzymy wszystkim radości w Bogu, który ma dla nas Serce. Od współbraci z Zarządu Generalnego życzymy wszystkim członkom Rodziny Sercańskiej obfitości łask Ducha Świętego na Uroczystość Bożego Serca!

In Corde Jesu
P. Heinrich Wilmer
Przełożony Generalny ze swoją Radą

List Ojca Generała na uroczystość Najśw. Serca Jezusowego w formacie PDF