"WSTAŃ i WALCZ. Pod takim hasłem odbywała się kolejna już edycja rekolekcji wielkopostnych dla młodzieży dekanatu bełchatowskiego współorganizowanych w dniach 6-8.03.2017 r. przez Szkołę Nowej Ewangelizacji Najświętszego Serca Jezusowego w Parafii NMP Matki Kościoła i Św. Barbary w Bełchatowie. Trzon rekolekcji stanowił program ewangelizacyjny poprowadzony przez młodych członków Wspólnoty KAHAL z Wodzisławia Śląskiego.
O tym, że był to wyjątkowy czas prawdziwego spotkania młodych z żywym i działającym w Kościele Bogiem, mówią zarówno uczestnicy, jak i organizatorzy. Gołym okiem było widać, jak dobry Bóg dotyka serc, kruszy te z kamienia i przytula te najbardziej poranione. O tym jak Pan Jezus pragnie poprzestawiać dotychczasowe życie tym, którzy zdecydowali się wstać i podjąć walkę z samym sobą i swoim grzechem pięknie mówią świadectwa, którymi młodzież zasypała odpowiedzialnych za organizację i prowadzenie rekolekcji.
Zarówno te wzruszające, dłuższe świadectwa, jak i te lakoniczne, prawdziwie męskie, ale jak wymowne (!) przepełniają serce wdzięcznością za to, co Bóg uczynił dla młodzieży z Bełchatowa już w pierwszym tygodniu Wielkiego Postu.
[ks. Michał Tabak SCJ]
ŚWIADECTWA
Chciałam podziękować za ten czas rekolekcji, które wprowadziły wielką zmianę w moim życiu. Moje życie było często bez Boga, a Kościół był dla mnie przymusem. Wczoraj postanowiłam porozmawiać z Agatą, która modliła się za mnie i pierwszy raz poczułam coś, czego nie da się opisać. Nawet nie mogłam opanować łez. A co najważniejsze Agata spytała się mnie, czy chcę oddać swoje życie Bogu, bo czeka na mnie. Odpowiedziałam bez zastanowienia, że tak. Powtarzałam po niej słowa. Po tej rozmowie, pierwszy raz bez żadnych barier poszłam do spowiedzi. W jednej chwili moje życie obróciło się o 180 stopni. Przez resztę wczorajszego dnia rozmawiałam z Bogiem i czułam, że mnie naprawdę słucha. Śmiałam się bez powodu. Teraz to wszystko nie jest dla mnie obce. Mam teraz z Bogiem takie relacje, że po jednym dniu mogę spokojnie do niego powiedzieć TATUSIU. Jednak chciałabym uczestniczyć w życiu Kościoła. Czy w naszej parafii są jakieś grupy młodzieżowe? Jedyne co mogę na koniec powiedzieć to: CHWAŁA PANU!!!
Sandra
***
Rekolekcje to czas niesamowity, a te na których byłam ja to już w ogóle były NAJLEPSZE!!! Od zawsze byłam i jestem osobą bardzo wierzącą, co roku chodzę na pielgrzymki, miałam okazję uczestniczyć w ŚDM. Te rekolekcje uświadomiły mi jeszcze bardziej że pan Jezus mnie kocha najbardziej na świecie, a modlitwa wstawiennicza to coś wspaniałego!!! Na dzisiejszej Mszy Świętej było czuć obecność Boga to cudowne przeżycie. Bóg zapłać za te niezapomniane rekolekcje!
Justyna
***
Podobały się rekolekcje, pierwszy raz od 2 lat poszedłem do spowiedzi. Dziękuje.
Rafał
***
Rekolekcje mojej duszy zaczęły się z myślą o pierwszym dniu tego roku. Prawdziwego rozpędu nabrały jednak od pierwszego piątku tego miesiąca kiedy po szkole mama zabrała mnie do kościoła. Kazała mi się wyspowiadać, a co za tym idzie spowiedź ta nie była szczera lecz zakłamana i z przymusu. Powiedziałem księdzu o tym, że jestem uzależniony od marihuany i nie pale już półtora tygodnia. On na to rzekł "stoisz na krawędzi i albo popłyniesz dalej albo się cofniesz i zawrócisz inaczej potrzebna będzie jakaś terapia". Te słowa zostały w mojej głowie i wstrząsnęły mną. Nadszedł czas pierwszego dnia rekolekcji. Przyszedłem na to spotkanie spóźniony i usiadłem w ostatniej ławce. Po chwili puszczono film o narkomanie, który nawrócił się po przeczytaniu fragmentu z biblii MT 11,28, który był dla mnie impulsem. Słuchałem o tym że Bóg kocha, bo po prostu nas kocha. Poznałem Go od podstaw, na nowo. Następnie była przypowieść o Samarytaninie, który zaleczył rany winem i oliwą. Następnie mieliśmy wypisać na kartkach wszystkie swoje zmartwienia, to co nas rani i trapi, to co chcielibyśmy Mu oddać. Poczułem, że Jezus jest za mną, bardzo blisko mnie i chce mi pomóc. Napisałem na kartce wszystkie te rzeczy, które mi ciążyły. Nawet nie zastanawiając się, zrobiłem to nie myśląc co napisać. Byłem bardzo roztrzęsiony. Złożyłem kartkę na pół i wrzuciłem ją do urny. Gdy ksiądz zalewał je oliwą i winem, czułem kiedy to się dzieje mimo, iż tego nie widziałem. Poczułem jak moje serce, które było zranione jak Ciało Chrystusa po biczowaniu, zalewa ulga. Czułem jakby w momencie stało się lekkie gładkie i uzdrowione od wszelkich trosk, które tak bardzo mi ciążyły. Poczułem zapach oliwy, jakbym był nią cały wypełniony. Wtedy podziękowano nam za ten gest, że byliśmy dość odważni, aby to zrobić. Wolontariuszka powiedziała nam że Bóg dokonał dziś niesamowitych rzeczy i był tutaj, widziała go tam z tyłu. Następnie ksiądz przeszedł po kościele z monstrancją. Miałem wtedy wrażenie jakby biła z niej kopuła ze światła, która przemieszczała się wraz z monstrancją. Kiedy znalazła się naprzeciwko mnie, tak dosadnie poczułem obecność Chrystusa jakbym mógł go dotknąć. Czułem, że stoi przede mną i patrzy mi prosto w oczy i się uśmiecha. Po tym dniu czułem solidną podstawę do budowania w sobie relacji z Chrystusem. Bardzo pragnąłem spowiedzi, czułem że muszę się do niej przygotować. Drugiego dnia rekolekcji swoje świadectwa przedstawiali nam ludzie zaledwie parę lat starsi od nas. Wtedy usłyszałem historię Patryka i uświadomiłem sobie, że jestem taki sam jak on. Podczas modlitwy wstawienniczej bałem się podejść do kogokolwiek. Wstydziłem się tego, co pomyślą inni. Poczułem bodziec, który tchnął we mnie odwagę żeby do niego podejść. Opowiedziałem mu swoją historię, że boję się iść do spowiedzi, a on zapytał czy może położyć na mnie dłonie. Zgodziłem się. Położył je na moje bark i zaczął się modlić. Poczułem jak fala gorąca rozpływa się po całym moim ciele. Zacząłem się bujać w przód i w tył, czułem się jak w transie. Po zakończeniu modlitwy nie czułem już strachu przed spowiedzią. Czułem, że idę porozmawiać z Bogiem. Teraz w konfesjonale nie siedział już ksiądz lecz sam Chrystus. Rozmawiałem z nim jak z najlepszym przyjacielem, szczerze i naturalnie. Gdy odszedłem od konfesjonału poczułem się lekki jak ptak. Moje serce było lekkie. Czułem się jakbym mógł latać. Trzeciego dnia na Mszy Świętej ponownie poczułem potrzebę spowiedzi, gdyż bardzo pragnąłem by przyjąć Jezusa do swego serca. Gdy skończyłem się spowiadać od razu poszedłem, aby przyjąć komunię świętą. Gdy ją przyjąłem zobaczyłem znajomego, który siedział przed samą sceną usiadłem obok i okazało się, że w tym miejscu siedzą wszyscy wolontariusze. Śpiewaliśmy pieśń, czułem że w ten sposób zachęcam Ducha Świętego, aby we mnie wstąpił, poczułem dreszcze na całym ciele. Rozpoczęły się modlitwy wstawiennicze. Czułem potrzebę, aby wziąć w niej udział, lecz nie czułem się zaproszony. Zacząłem się modlić i zapytałem Jezusa, czy chce we mnie wstąpić, jego odpowiedź była twierdząca. Poszedłem więc do Patryka i zacząłem z nim rozmawiać. Gdy zaczął modlitwę wstawienniczą po chwili zamknęły mi się oczy. Poczułem, jak moje ciało robi się ciężkie. Poczułem jakby Patryk popychał mnie do tyłu, traciłem równowagę. Nagle poczułem podmuch wiatru na twarzy. To był Duch Święty. Upadłem na ziemię, a moje serce biło jak szalone. Poczułem jak po całym ciele rozchodzi się od niego fala pulsującego gorąca. Moje oczy zaczęły drgać. Kiedy się ocknąłem czułem się wypełniony Bożą radością, nie potrafiłem przestać się uśmiechać. Uśmiech nie schodził z moich ust. Czułem się jakby otumaniony, dużo lepiej niż na haju. Bóg kocha każdego nas bezgranicznie i jeśli tylko potrafimy się na niego otworzyć i Go zaprosić on nie pogardzi zranionym sercem.
Karol
***
Szczerze mówiąc, po pierwszym dniu rekolekcji nie byłam nastawiona ochoczo, żeby drugiego dnia iść. Mówiłam sobie, że lepiej zostać w domu i się pouczyć, ale mimo wszystko i tak w końcu poszłam. Ktoś kiedyś pięknie powiedział, że czas przeznaczony dla Pana Boga nie jest czasem straconym i wcale się nie pomylił. Także poszłam do kościoła, wysłuchałam pięknych świadectw, poszłam do spowiedzi i już przy tym sakramencie poczułam moc Boga. Jednak, gdy po spowiedzi usiadłam w ławce, chciałam więcej. Wiedziałam, że chce pójść do wstawiennika, chociaż trochę się bałam, bo nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć, ale ustawiłam się w kolejce. Gdy pani Agata dotknęła mnie i zaczęła się modlić w mojej intencji do Ducha Świętego, to było coś niesamowitego. Momentalnie poczułam jak coś przechodzi przez całe moje ciało, łzy leciały mi niemiłosiernie. Nie umiem nazwać tego uczucia, ale to było coś takiego, jak gdyby cały mój ciężar, wszystkie boleści zostały ode mnie zabrane, wreszcie poczułam spokój. Nadal nie umiem tego tak wytłumaczyć i chyba nigdy nie będę w stanie, ale wiem, że to było coś cudownego. Poczułam taką Obecność. Dla mnie to był najwspanialszy moment całych rekolekcji. Chociaż kazanie i świadectwo księdza także do mnie przemówiły, a nawet czasem czułam jakby były specjalnie mówione do mnie. Dziękuje za to i mam nadzieję, że nadejdą chociaż minimalne zmiany w moim życiu, dzięki tym rekolekcjom, chociaż myślę, że już mam w sercu więcej Boga, ale będę próbować mieć Go jeszcze więcej.
Kasia
***
Był to dla mnie czas głębokiej refleksji nad swoją wiarą oraz czas pojednania się z Bogiem.
Przyznam się, że w pierwszy dzień tegoż spotkania nie doceniałam wartości, które chcecie nam młodym przekazać. Również moi znajomi byli mało przekonani. Usiedliśmy więc na końcu, mało interesowało nas to, co się wokoło działo. Lecz w drugi dzień, coś we mnie drgnęło. Poczułam, że trzeba się skupić, trzeba się pomodlić. Usiadłam bliżej, i zaczęłam słuchać opowieści tych ludzi, którzy poczuli w sobie moc Boga. Utożsamiłam się z historią dziewczyny, która doświadczyła cudu (nawet problem zdrowotny się zgadał, ponieważ ostatnio też skręciłam kostkę). Po jej wysłuchaniu moje patrzenie na wiarę i Boga powoli się zmieniało. Ale trzeci dzień zadziwił mnie jeszcze bardziej. Moja koleżanka z podstawówki- Dominika doświadczyła miłość Bożą na samej sobie. Nie spodziewałam się, że będzie miała tyle odwagi, aby opowiedzieć wszystkim swoją historię. Jej nawrócenie do Boga dało mi pewną odwagę do tego, żeby postąpić tak jak ona, żeby się nie bać, nie wstydzić. Żałuję tylko tego, że nie poszłam w czasie rekolekcji do spowiedzi... Nie wiem, czy to jeszcze brak odwagi, czy po prostu potrzebuję więcej czasu, aby się na nią przygotować. Jedno wiem na pewno, to co przeżyłam w ciągu tych trzech dni znacznie poprawiło moją relację z Bogiem. Czuję większą więź z Nim, czuję, że chcę coś zmienić w życiu, że mam siłę aby walczyć ze słabościami. Dziękuję za ten czas wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania i prowadzenia tych rekolekcji. Mam nadzieję, że w następnym roku rekolekcje będą tak wspaniałe jak w tym.
Ola
***
Nie wiem, jakich słów użyć, aby opisać to co dzisiaj mnie spotkało. Może zacznę od tego, że jeszcze nigdy nie uczestniczyłam w takich rekolekcjach. Jeszcze nigdy nie płakałam podczas spowiedzi. Wyłam jak małe dziecko. Poczułam taki przełom. Poczułam się silniejsza. Tak jakbym nie była sama. Teraz pisząc to świadectwo oczy znowu mam pełne łez. Naprawdę czuje się tak, jakby Jezus mnie dotknął. Uśmiecham się szczerze.
Przed spowiedzią podeszłam do wstawiennika. Kiedy ogłoszono, że można do tych ludzi podejść, momentalnie poczułam impuls. Mała iskierka... Szybka, gwałtowna decyzja. Tak, jakbym nie zapanowała nad swoim ciałem i wstałam. No i wtedy nie było odwrotu. Zaczęłam z nim rozmawiać. Kiedy położył dłoń na moim ramieniu. Kiedy wypowiadał modlitwę, poczułam, że bardziej ściska za to ramię. Tak strasznie biło mi serce. Łzy niczym grochy spływały z oczu. Zamknęłam je i czekałam. Zrobiło mi się słabo. Nie pamiętam, kiedy tak bardzo biło mi serce. W imieniu swoim i innych ludzi którzy uczestniczyli i uczestniczą w tych rekolekcjach chcę za nie serdecznie podziękować.
Joanna
***
Chciałbym podziękować za rekolekcje. Za te słowa świadectwa wypowiedziane, czy to przez księdza, czy przez tych wspaniałych ludzi ze stowarzyszenia Kahal. Dużo się działo we mnie, gdy ich słuchałem. Nigdy chyba też nie czułem się tak dobrze po spowiedzi świętej, po której mogłem prosić o modlitwę wstawienniczą w mojej intencji. Wierzę, że Duch Święty podczas tych rekolekcji był szczególnie obecny i że to dzięki niemu czuję się tak wyjątkowo, że sam nie wiem jak to opisać, myślę że ksiądz rozumie o czym mówię. Mimo że chodzę przynajmniej co niedzielę do kościoła, staram się uczestniczyć w innych nabożeństwach, to nie pamiętam czy kiedykolwiek wcześniej doświadczyłem takiej radości ze spotkaniem z Bogiem. Co do uwag odnośnie rekolekcji chciałoby się powiedzieć czemu tak krótko, bo był to naprawdę dla mnie wyjątkowy czas. Szczególne były też słowa Adama z Kahalu, który powiedział, że widzi w moim sercu Boże miłosierdzie, może to ono naprawdę wypełnia mnie teraz, jeżeli tak, to niech gości ono we mnie jak najdłużej. Chwała Panu!
Krzysztof
***
Takiej formy rekolekcji jeszcze nie widziałam, ale też nigdy ich przesłanie tak mocno do mnie nie dotarło jak teraz. Już pierwszego dnia coś się we mnie zmieniło. Bo zdałam sobie sprawę, jaka moja wiara była pusta. Po prostu chodziłam do kościoła i przestrzegałam pewnych zasad, bo się bałam. Nie czułam, że Bóg jest moim ojcem, ani że mnie kocha. Zastanawiałam się nawet jak może kochać ktoś, kto posłał swoje dziecko na śmierć. A ci ludzie ze wspólnoty pokazali mi, że to wszystko ma jakiś sens. Może ja nie potrafię go teraz zrozumieć do końca, ale słowa w Biblii i w modlitwie nie są już takie puste. Odnalazłam w nich Miłość. Drugiego dnia postanowiłam, że tego dni modlę się w intencji mojej młodszej siostry (okazało się że jej towarzystwo źle na nią wpłynęło i nie jest już tą samą słodką dziewczynką jaką znałam). Kiedy przyszedł czas modlitwy wstawienniczej dziewczyna, która się nade mną modliła powiedziała, że ja jestem związana z dziećmi, że ona to poczuła. Wtedy się rozpłakałam. Chciałam, żeby moja modlitwa była wysłuchana, ale nie zasługiwałam na znak od Boga. Te rekolekcje wniosły wiele do mojego życia. To już drugi Wielki Post, kiedy moja wiara doznała przełomu i pewnego odrodzenia. I jestem za to bardzo wdzięczna Bogu i wszystkim związanym z rekolekcjami.
Ola
***
Te rekolekcje były najlepszymi w moim życiu. Pierwszy raz tak naprawdę doświadczyłam obecności Boga. Od pewnego czasu przestałam się spowiadać. Przed tą wczorajszą spowiedzią znów myślałam: Pójdę, bo co powie mama, przecież jestem z religijnej rodziny, to przecież mój obowiązek. Mimo, iż chodziłam do kościoła co tydzień, nawet nie skupiałam się na tym, że tutaj jest prawdziwy Bóg. Modliłam się, bo modliłam. Bez głębszych przemyśleń. Wczoraj podeszłam do kratek konfesjonału i wyznałam szczerze to wszystko, co leżało mi na sercu. Poczułam się znów prawdziwie szczęśliwa i wolna. Kiedy ksiądz zalewał te kartki winem i oliwą, miałam łzy w oczach. Napisałam o trudnościach, a w zasadzie braku relacji z moją mamą. Nie wiem co się stało, ale moja mama pierwszy raz od dawna usiadła wczoraj wieczorem koło mnie, przytuliła i powiedziała, że bardzo mnie kocha. Znów poczułam się potrzebna. Dziękuję.
Olga