26 lipca 2021 zmarł w Tarnowie ks. Walerian Swoboda SCJ. Szefował biurowi dobroczyńców, założył małą poligrafię, był wykładowcą, głosił rekolekcje.
Jego rodzinną miejscowością były Rydułtowy (Górny Śląsk), gdzie się urodził 20 grudnia 1940 r. Miał cztery siostry i brata Franciszka, który po wojnie zamieszkał w Kanadzie. Na chrzcie otrzymał imię Gerard, ale w czasach Polski Ludowej musiał je zmienić, i od lipca 1948 r. został Walerianem. Jak wspominał pierwsze imię było pochodzenia niemieckiego, co nie podobało się ówczesnej władzy. Z kolei zmiana imienia przyniosła kłopoty natury administracyjnej i często musiał przy imieniu Gerard dopisywać Walerian.
Mówił, że będąc ministrantem miał wielkie szczęście, bowiem wikariuszem w Rydułtowach był wówczas ks. Franciszek Blachnicki, który dał się poznać jako gorliwy kapłan, zatroskany o liturgię ale też o parafian, szczególnie tych ubogich.
Po wywózce ojca przez Sowietów na Wschód i jego śmierci prawdopodobnie we wrześniu 1945 r. w domu brakowało wszystkiego. Ks. Blachnicki znając ową sytuację kupił mu kiedyś buty i ubranie do szkoły. To właśnie ks. Blachnickiemu zawdzięczał zamiłowanie do liturgii. Śpiewał w założonej przez niego scholii złożonej z chłopców, która wykonywała m.in. śpiewy gregoriańskie.
W parafii poznał też pierwszych sercanów, którzy pochodzili z Rydułtów i jako klerycy pokazywali się w kościele. Wspominał, że podobała mu się ich postawa, odmienna od diecezjalnych.
Zamierzał jednak zostać franciszkaninem, a wpływ na tą decyzję miał ks. Blachnicki, który krzewił w parafii pobożność maryjną i to taką, jak ją przeżywał o. Maksymilian Kolbe. Po zdaniu matury w 1958 r. odwiedził pracującego już w Katowicach ks. Blachnickiego i tak wspominał to spotkanie:
„Ksiądz Franciszek zapytał tylko, dokąd się wybieram? Odpowiedziałem, że do sercanów. Postawił mi jeszcze jedno pytanie: co o nich wiem? Nie umiałem nic na to odpowiedzieć. Wymieniłem tylko kilka nazwisk kleryków sercańskich z naszej parafii i powiedziałem, że ich styl życia mi się podoba. W ten sposób znalazłem się w naszym Zgromadzeniu”.
Nowicjat miał najpierw w Mszanie Dolnej na Lachówce, a zakończył w Pliszczynie złożeniem pierwszej profesji 29 września 1959 r. Potem poznawał tajniki filozofii w diecezjalnym seminarium w Tarnowie i w Krakowie Płaszowie, teologię zaś już w Stadnikach. Tutaj też miał tonsurę, przyjął niższe święcenia ostiariusza i lektoratu (taka była wtedy nazwa posług). 9 września 1963 roku złożyłem profesję wieczystą.
Święcenia wyższe subdiakonatu otrzymał w Krakowie 19 grudnia 1964 roku, a diakonatu 12 marca 1965 roku w Stadnikach. Święceń kapłańskich udzielił mu 25 czerwca 1965 r. w seminarium biskup pomocniczy z Częstochowy Tadeusz Szwagrzyk. W czasie prymicji w rodzinnych Rydułtowach kazanie głosił ks. Franciszek Blachnicki, któremu – jak podkreślał - wiele zawdzięczał.
Po tirocinium pastoralnym u krakowskich franciszkanów znalazł się w Laskach k. Warszawy, gdzie przez cztery lata pracował z dziećmi niewidomymi będąc jednocześnie zastępcą kierownika internatu.
Pociągały go misje. W listopadzie 1969 r. wyjechał do dalekiej Indonezji. Nie był tam jednak długo. Poważna choroba związana z oczami zmusiła go do powrotu do Polski w 1970 r.
Po dłuższym leczeniu został tzw. referentem powołaniowym w Krakowie, a potem w Stadnikach. Stąd też wyjeżdżał do różnych parafii głosząc rekolekcje.
W sierpniu 1972 r. wyjechał do Rzymu i rozpoczął studia na Papieskim Uniwersytecie „Teresianum”, ale odnowiła się znów choroba i wrócił do kraju. Teologię pastoralną ze specjalizacją katechety ukończył na KUL. Został wykładowcą w seminarium i jednocześnie sekretarzem prowincji, a następnie radnym prowincjalnym. Liturgikę wykładał też u bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej i w Krakowie.
"Był moim wychowawcą, wykładowcą katechetyki i liturgiki oraz śpiewu. Zawsze zaangażowany w każde zajęcie i pełen entuzjazmu. Umiał mobilizować innych do wykonania rzeczy zgoła niemożliwych i z właściwym sobie humorem jednoczył wokół siebie wspólnotę – podkreśla ks. Wiesław Pietrzak SCJ, dodając, że bardzo leżała mu na sercu sprawa osób świeckich, które pomagały w różnych okresach prowincji, m.in. kucharki z Węglówki Janiny Olesek, której życiorys planował napisać.
W 1978 r. został przełożonym Domu Macierzystego w Krakowie Płaszowie, natomiast w 1981 roku zajmował się pracami budowlanymi w Stadnikach, m.in. budowa kuchni i refektarza, dobudowa biblioteki.
W 1983 roku został sekretarzem misji zagranicznych i jednocześnie przełożonym domu w Warszawie przy ul. Modlińskiej.
W 1987 roku został przeniesiony do Krakowa, aby zorganizować małą poligrafię prowincjalną, którą kierował przez wiele lat. Wydawał wiele różnych dokumentów zgromadzenia, starając się o ich tłumaczenie oraz do użytku wewnętrznego, m.in. Informator SCJ, publikacje o historii prowincji i zgromadzenia oraz Założycielu.
W styczniu 1995 r. został mianowany radnym prowincjalnym i wicerektorem w powstałym wówczas Domu Wydawniczym, a od 1998 r. przełożonym. W tym czasie szefował tzw. sekretariatowi dobroczyńców, przyczyniając się do jego rozwoju, a szczególnie zainteresował darczyńców tematyka i pomocą misjom prowadzonym przez polskich sercanów.
Przez kilka lat ks. Swoboda pełnił funkcję Dyrektora Krajowego Arcybractwa Straży Honorowej Najśw. Serca Jezusa.
"Regularnie co miesiąc jeździł z Tarnowa do klasztoru wizytek w Krakowie odprawiając dla członków Arcybractwa Mszę świętą, głosił konferencje, prowadził Godziny Święte, które ukazały się także w publikacji. Był bardzo oddany temu dziełu w Kościele"– mówi ks. Józef Gaweł SCJ, który po nim objął funkcję dyrektora Straży Honorowej.
Wygłosił także wiele rekolekcji i dni skupienia dla sióstr zakonnych, a przez wiele lat odprawiał w Tarnowie Msze św. u Sióstr Służebniczek Dębnickich.
W miarę możliwości pomagał kapelanowi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Krakowie Prokocimiu.
"Ksiądz Walerian od samego początku czyli od 1995 roku wspierał prowadzone przeze mnie duszpasterstwo w Uniwersyteckim Szpitalu, jako spowiednik, kaznodzieja i rekolekcjonista. Przez blisko ćwierć wieku spowiadał w kaplicy szpitala przed Bożym Narodzeniem i w Wielkim Tygodniu. Prawie przez cały ten czas był również moim stałym spowiednikiem i ojcem duchownym, aż do chwili jego ciężkiej choroby '"– opowiada ks. Lucjan Szczepaniak SCJ, kapelan szpitala.
"Wiele razy prowadził rekolekcje, przygotowywał wspólnotę szpitala na nawiedzenie Kopii Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej oraz relikwii św. Małgorzaty Marii Alacoque. Uczestniczył w najważniejszych duszpasterskich wydarzeniach Kapelanii, a zwłaszcza rozpoczęcia wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu i ukoronowania Obrazu NMP Nieustającej Pomocy" – dodaje ks. Lucjan, podkreślając, że ks. Swoboda służył ludziom z potrzeby serca i bardzo ofiarnie, a dla pracowników szpitala i niego był człowiekiem i księdzem, godnym wychowankiem Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, którego często wspominał.
Ostatnie lata swego życia mieszkał we wspólnocie sercanów w Tarnowie, a gdy choroba dawała coraz bardziej znać, przebywał w Domu Pogodnej Jesieni sióstr Józefitek w Tuchowie.
"W czasie jego choroby byliśmy w bardzo częstym kontakcie telefonicznym, dopóki było to możliwe. Krótkie rozmowy zawsze kończył prośbą, abyśmy modlili się za siebie nawzajem, a resztę trosk pozostawili Bogu" – podsumowuje ks. Szczepaniak.
Ks. Walerian Swoboda miał zwyczaj uczestniczenia w pogrzebach rodziców księży i zmarłych sercanów podczas których wygłaszał często kazania. Uważał to za naturalną powinność i za wyraz wdzięczność. To także dzięki jego pomysłowi w domach zakonnych sercanów pojawiły się tablice upamiętniające zmarłych współbraci ze zdjęciami przy których, w dniu ich śmierci, zapalany jest znicz przypominający o modlitewnej pamięci. Niebawem na owych tablicach pojawi się także jego zdjęcie i data śmierci. Można mieć nadzieję, że kolejne pokolenia sercanów nie zapomną w tym dniu westchnąć: Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie!
Ks. Andrzej Sawulski SCJ
za: ► Eccenewscor
zobacz również galerię na ► Eccenewscor