W 10. rocznicę śmierci naszego współbrata, kardynała Stanisława Nagiego SCJ, prezentujemy fragment artykułu opublikowanego na łamach kwartalnika "Ethos" autorstwa ks. Grzegorza Piątka SCJ, osobistego sekretarza kardynała.

Strażnik dziedzictwa Jana Pawła II

Na wieść o wyborze kardynała Jorge Bergoglio na papieża, którą przekazałem kardynałowi 13 marca 2013 roku, odpowiedział tylko pełnym troski pytaniem: „Co będzie z dziedzictwem Jana Pawła II?”. Wyraził niepokój o to, czemu od 1978 roku poświęcił swoje życie naukowe, działalność pisarską i duszpasterską. Jak pokazały następne lata, owo zatroskanie miało swoje głębokie podstawy i wyrażało przeczucie kardynała, co do kierunku działań niektórych środowisk w Kościele i w świecie, a nawet w Polsce. Miał świadomość, że ostatni etap życia przyszło mu realizować w niesprzyjających Kościołowi warunkach, co trafnie ujął niemiecki dziennikarz, znawca życia Benedykta XVI, Peter Seewald:

Jednakże nie można już było nie widzieć, że katolicyzm stracił wpływ na zewnątrz, a wewnętrznie był tak podzielony i pusty jak rzadko kiedy dawniej. Utrata chrześcijańskiej świadomości poczyniła zbyt duże postępy, a styl życia i kultura za bardzo się zmieniły, żeby można było spodziewać się masowych nawróceń. Zmieniło się jeszcze coś innego: w czasie zimnej wojny politycznym mocarstwom Zachodu zależało na tym, żeby w walce z komunizmem mieć Kościół po swojej stronie. To bezpowrotnie minęło. Tymczasem bowiem zaczęto w nim widzieć przeciwnika, który się przeciwstawia postępowi, czyli całkowicie świeckiemu społeczeństwu.

Z tym większym zapałem podjął się zadania głoszenia i umacniania nauczania Jana Pawła II, którego uważał za największego z Polaków i jedną z najwybitniejszych postaci na Stolicy Piotrowej. Czynił to poprzez swoje głoszone z pasją homilie, wywiady prasowe i telewizyjne, a zwłaszcza działalność pisarską. Tę ostatnią związał przede wszystkim z tygodnikiem „Niedziela”, krakowskim Wydawnictwem Biały Kruk i Wydawnictwem Księży Sercanów DEHON. W wyniku współpracy z Białym Krukiem w 2010 roku ukazał się m.in. album Europa krzyżem bogata. Od Golgoty do Strasburga, zawierający esej wprowadzający jego autorstwa Potęga krzyża. W 2011 roku na rynek księgarski trafił kolejny album Krzyż polski. Przybytek Pański 2, z tekstem kardynała Krzyż Chrystusa fundamentem polskiego narodu. Ściśle z Janem Pawłem II była związana książka Tak! Wielki. Czyn i osoba bł. Jana Pawła II, wydana przez Białego Kruka w 2011 roku, jako setna książka papieska wśród publikacji tego zasłużonego wydawnictwa. Pisarska aktywność przejawiała się ponadto w publikacji licznych artykułów w tygodniku „Niedziela”. Z tekstów poświęconych pielgrzymkom Jana Pawła II do Polski powstała ilustrowana książka pt. Jestem z Wami! Przesłanie Jana Pawła II do Polaków, której publikacja stanowiła element przygotowań do beatyfikacji papieża z Polski. (…)

Swoją troskę o przekaz papieskiego nauczania zaznaczał do końca życia, co znalazło wyraz nawet w jego testamencie, gdy napisał: „Jeżeli mam o co prosić moich rodaków i moich współbraci, to o to, aby dojrzeli wielkość i geniusz Jana Pawła II (…)”.

Kardynał polskich serc

W swojej posłudze dla Kościoła kardynał nie zapominał o małych społecznościach. Miał świadomość, jak ważne są małe ojczyzny dla budowania tej jednej, ogarniającej naród, w której odnajduje swoje miejsce wspólnota Ludu Bożego. Dlatego poświęcał czas na odwiedzanie rodzinnego Bierunia, gdzie spędził dzieciństwo i młodość i ukończył szkołę podstawową, ale też starał się wracać do miejsc i ludzi, którzy kształtowali go później, w innych już okolicznościach. Można powiedzieć, że spłacał dług wdzięczności wobec swoich bliskich, współbraci w różnych krajach, wychowawców i profesorów, a także zwykłych ludzi, których poznał i z którymi pracował. Wzruszające były na przykład odwiedziny w Świętoniowej – małej wsi pod Przeworskiem – gdzie spotkał się z krewnymi pielęgniarki Stefanii Piątek, która przewiozła go do swojego rodzinnego domu ze szpitala w Przemyślu po inwazji niemieckiej i sowieckiej armii na Polskę we wrześniu 1939 roku. To dzięki niej młody sercanin ocalał, stopniowo wrócił do sił po przebytym zapaleniu otrzewnej, a po ustabilizowaniu się linii frontu powrócił pociągiem z Przeworska do Krakowa, gdzie spędził resztę okupacji. Właśnie przez taką wdzięczność i prostotę, otwartość i szczere interesowanie się problemami zwykłych ludzi, ale też odwagę w obronie podstawowych chrześcijańskich wartości zyskiwał serca rodaków.

Jako odważny i zdecydowany obrońca wartości chrześcijańskich dał się poznać już kilka miesięcy po wyniesieniu do godności kardynalskiej. Poproszony przez kard. Franciszka Macharskiego o wygłoszenie kazania 9 maja 2004 roku podczas Mszy Świętej na Skałce, odniósł się do sytuacji moralnej, politycznej i kulturowej Polski, cechującej się starciem dwóch przeciwstawnych wizji człowieka i świata. Mówił, że problemem jest zagubienie się rządzących, które „kładzie się na życiu Narodu cieniem kulejącego wymiaru sprawiedliwości, bezczelnej korupcji, taniego, dwuznacznego cynizmu w usprawiedliwianiu popełnionych błędów, praktycznej bierności wobec bezrobocia, karygodnego manipulowania sprawami zdrowia Narodu”. Kaznodzieja – w imieniu zebranych, którzy żywo reagowali na jego słowa – upomniał się o ducha służby ze strony rządzących, a pasterzom Kościoła przypomniał, że mają być na wzór św. Stanisława obrońcami ojczyzny i wiary, dając swoje życie w ofierze. Mają kontynuować dzieło Jana Pawła II, który umacnia braci w wierze i zmaga się o autentyczny model społeczeństwa chrześcijańskiego. Trzeba to czynić w trudnych okolicznościach. „Bo dzisiaj z wejściem do struktur Europy to zagrożenie [pogaństwo] wraca w nowym przyodziewku, ale takie samo. Może jeszcze nie ma odwagi odsłonić przyłbicy pragmatycznego intelektualnie ateizmu, ale nie wstydzi się służyć mniej lub więcej kompromitującym bożkom, które pozwalają żyć tak, jakby Boga nie było”. Wejście do Unii Europejskiej nazwał wielkim dobrem, za które trzeba dziękować Bogu, ale jednocześnie wezwał do zachowania czujności, by nie utracić wiary i narodowej tożsamości. (…)

Kardynał potrafił przemawiać do serca i mówić od serca, czym zyskiwał słuchaczy. Nie chodziło przy tym o koniunkturalne zachowania, ale o wyraz autentycznego uczucia, zainteresowania czy troski. Znamiennym tego przykładem jest krótkie przemówienie w gmachu Sejmu Śląskiego, wygłoszone 17 września 2012 roku, gdy odbierał złotą odznakę za zasługi dla Śląska. Jest ono również próbką niepowtarzalnego stylu wypowiedzi, jaki wypracował sobie kardynał, rozczytujący się w klasykach polskiej literatury.

W pierwszym rzędzie odczuwam głęboką potrzebę do przyznania się, iż zawsze uważałem się i nadal uważam za syna tej ziemi drążonej od spodu a dewastowanej na wierzchu, ziemi górniczych szybów i kominów hut, ziemi z kurczącymi się zagonami pól, ziemi trzech powstań śląskich i krwawej łaźni okupacyjnego losu oraz gorzko opłaconego wyzwolenia.

Ta ziemia zawsze z utęsknieniem spoglądała na jasnogórską wieżę i wawelskie wzgórze, zawsze czuła się polska, choć od Polski długo oddzielały ją złe granice. A ziemia ta, przy nasyceniu po brzeg polskością, jest regionem ludzi trudnej pracy, ale i sporej zaradności, który nie kocha się w centralnym zarządzaniu, a jest entuzjastą w sposób zdrowy praktykowanej zasady pomocniczości. Ucieleśnieniem tej socjologicznej zasady jest struktura administracyjna, w gmachu której odbywa się obecna uroczystość, czyli Sejmik Śląski.

(…) No a teraz nastąpiła ta złota pieczęć na mojej karcie tożsamości syna śląskiej ziemi. Upatruję w tym swoiste zwieńczenie dziejów mojej rodziny związanej na złe i dobre z losami tej ziemi. Ta rodzina zawsze modliła się i mówiła po polsku. Ojciec wprawdzie walczył za cesarza Wilhelma pod Verdun, a potem mąż siostry przez dwa hitlerowskie fronty doszedł do Armii Andersa, ale już brat Jan brał udział w bitwie pod Górą św. Anny jako uczestnik trzeciego powstania śląskiego. Brat stryjeczny Franciszek Kostyra przeszedł przez Oświęcim, sławny blok jedenasty. Sekowani przez sanację, opowiadający się za chadecją z Korfantym na czele.

(…) U schyłku mojego życia widzę w tej promocji wyraz głębokiej życzliwości całego bliskiego memu sercu regionu. W swoisty sposób czuję się przygarnięty na nowo przez tę moją małą ojczyznę. Wdzięczny jestem głęboko grupie inicjatywnej mojego odznaczenia i tym wszystkim, którzy konkretnie przyczynili się do jego mi przyznania.

Pasjonował się wszystkim, co polskie. Był patriotą wychowanym w 20-leciu międzywojennym na kulcie marszałka Piłsudskiego, który jako młodzieniec wywoził taczkami ziemię na powstający w Krakowie Kopiec Piłsudskiego. Jego hobby była historia Polski, której wzloty i dramaty znał i śledził na bieżąco. Podczas podróży po kraju niejednokrotnie nawiązywał do bitew, które miały miejsce w danej miejscowości i wymieniał ich dowódców. Korzystał z okazji, by dowiadywać się o wydarzeniach od ich bezpośrednich uczestników. Tak było na przykład po Mszy Świętej inaugurującej pontyfikat Benedykta XVI 24 kwietnia 2005 roku. Z zakrystii jako ostatni wyszli kard. Adam Kozłowiecki i kard. Nagy. Idąc boczną nawą bazyliki św. Piotra i stopniowo zbliżając się do konfesji Berniniego wspominali czasy wojenne. Głównie mówił ten pierwszy, wypytywany o jego przeżycia obozowe. Rozmowa miała symboliczne znacznie, gdyż toczyła się w dniu objęcia urzędu przez papieża z Niemiec i w odległości kilkunastu metrów od Benedykta XVI, który w tym samym czasie przyjmował gratulacje od niemieckiego kanclerza Gerharda Schrödera, siedząc przed głównym ołtarzem bazyliki. Podobnie okazją do zdobycia wiedzy i dzielenia sią nią była pielgrzymka Ślązaków do Rzymu z okazji 750-lecia śmierci św. Jacka w 2007 roku. Podczas przyjęcia zorganizowanego 15 października przez ambasador Polski przy Watykanie Hannę Suchocką, kard. Nagy długo wypytywał abp. Ignacego Jeża o jego pobyt w obozie koncentracyjnym w Dachau i motywy przebaczenia oprawcom. Jak się okazało, były to ostatnie wspomnienia zasłużonego kapłana, który nazajutrz rano zmarł.

Czym jeszcze kard. Nagy zasłużył na miano „kardynała polskich serc”? Na pewno wielką otwartością na ludzkie sprawy i gotowością do pomocy. Nie szczędził czasu na rozmowy z potrzebującymi wsparcia, interesował się losami zaprzyjaźnionych rodzin, które starał się też odwiedzać, podczas posługi duszpasterskiej serdecznie rozmawiał z miejscowymi księżmi o ich problemach, odwiedzał starszych i chorych współbraci zakonnych, dyskretnie przekazywał finansową pomoc osobom przewlekle chorym i modlił się szczerze za wszystkich, których Pan Bóg stawiał na jego drodze. Lubił ludzi, a oni to czuli i odwdzięczali się. Z wdzięcznością i szacunkiem odnosił się do dobroczyńców swojego zakonu, którzy umożliwili jego rozwój i funkcjonowanie. Przypominał o tym długu wdzięczności swoim współbraciom zakonnym. Dlatego tak dbał o skromny styl życia, szanując posiadane środki i dzielący się nimi. Świadomie żył ubogo i oszczędnie, pamiętając z własnego doświadczenia czasy głodu i niedobory podstawowych produktów. Zyskiwał wśród ludzi – można powiedzieć wizerunkowo – używając samochodu volksvagen bora rocznik 1999 i spotykając się z nimi, nawet gdy musiał korzystać z wózka inwalidzkiego.

Pracowite, godne i piękne życie

Kardynał Nagy zmarł rano 5 czerwca 2013 roku. A jeszcze w przeddzień przygotowywał swoje wystąpienie na Ogólnopolski Kongres Katolików „Stop ateizacji”, jaki zaplanowano na Jasnej Górze na 16 czerwca. Pracował więc do ostatniej chwili. Wielka pracowitość i wytrwałość, których nauczył się w swoim śląskim domu były jednymi z istotnych cech, które go wyróżniały. Dzięki nim tak wytrwale pracował dla Kościoła. Jako rodzaj podsumowania tego pracowitego życia niech posłuży prezentacja niektórych aktywności kardynała, który w chwili nominacji miał ukończone 82 lata życia, a od momentu złamania kości udowej 16 grudnia 2007 roku korzystał z wózka inwalidzkiego i był zależny od pomocy innych osób. (…)

Po przyjęciu święceń biskupich z całą powagą potraktował swoje obowiązki pasterskie: trzydzieści pięć razy udzielał sakramentu bierzmowania, co wiązało się z wyjazdami i głoszeniem kazań oraz spotkaniami z młodzieżą, rodzicami i miejscowymi duszpasterzami; osiem razy udzielał święceń prezbiteratu lub diakonatu poczynając od Stadnik, poprzez Ołtarzew, Kraków, a kończąc na Paryżu; odbył trzynaście bardzo intensywnych podróży zagranicznych (9 do Włoch, 2 do Francji, po jednej na Białoruś i Ukrainę), podczas których spotykał się z miejscowymi hierarchami i udzielał się duszpastersko; wygłosił ponad sześćset homilii podczas różnorakich celebracji liturgicznych; przewodniczył dorocznym pielgrzymkom przedsiębiorców do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach organizowanych przez Duszpasterstwo Przedsiębiorców TALENT, któremu patronował; wygłaszał referaty na uczelniach, regularnie uczestniczył w spotkaniach organizowanych przez Wydawnictwo Biały Kruk z okazji promocji nowych książek lub Dni Patrioty; kilkukrotnie uczestniczył w spotkaniach Konferencji Episkopatu Polski; regularnie pisał artykuły i udzielał licznych wywiadów prasowych i telewizyjnych.

Tak intensywna działalność była możliwa nie tylko dzięki zaangażowaniu samego kardynała, ale również dzięki pomocy oddanych współpracowników. Należały do nich przede wszystkim Janina Świerzyńska i Anna Nagi, odpowiedzialne za przepisywanie i tłumaczenie tekstów, które kardynał przygotowywał ręcznie. Nieocenioną pomoc w codziennym funkcjonowaniu okazywali współbracia zakonni ze wspólnot, w których kardynał mieszkał.

Podsumowaniem życia dla Kościoła kard. Nagiego stała się wspaniała homilia Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika wygłoszona w sanktuarium bł. Jana Pawła II 11 czerwca 2013 roku podczas pogrzebu papieskiego przyjaciela. Zacytujmy jej ostatni fragment:

Dziękujemy dziś Panu Bogu za piękne kapłaństwo śp. Kardynała Stanisława Nagy’ego, kapłaństwo wypełnione codzienną troską o uświęcenie świata, modlitwą uwielbienia Boga i wynagradzania za zło i grzechy ludzi. Było też troską o przyjście Królestwa Bożego do ludzkich serc, walką o prawo Boga do obecności w życiu ludzi i całych społeczności, ale nasz Profesor jako teolog fundamentalny z pewnością by dodał, że kapłaństwo to także udział w funkcji prorockiej Chrystusa, a prorocy zawsze są potrzebni, aby przypominali nam prawdy, o których wolelibyśmy raczej zapomnieć, aby mówili, jak wyglądają dzisiejsze sprawy, o których wolelibyśmy nie mówić, a nawet udawać, że ich nie widzimy i nie słyszymy. Dziękujemy Ci Księże Kardynale Stanisławie za to, że pokazałeś pełne piękno kapłaństwa służebnego, przydatnego Bogu i ludziom i z całą ufnością polecamy Cię dziś Miłosiernemu Jezusowi, który niech przyjmie Cię do swojej chwały i niech On Sam będzie nagrodą za Twoje godne i piękne życie.

Ks. Grzegorz Piątek SCJ

Fragmenty artykułu „Życie dla Kościoła. Kardynał Stanisław Nagy (1921-2013)”, który ukazał się w kwartalniku „Ethos” nr 136, październik-grudzień 2021, s. 397-415.